Gdzie mieszkał i pracował Ryszard Kapuściński? Z wizytą w pracowni mistrza [WYWIAD z Alicją Kapuścińską]

Dom Alicji i Ryszarda Kapuścińskich

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego to prawdziwy gabinet osobliwości. Kilka tysięcy książek, pamiątki z podróży, obrazki, plakaty, zapiski i cytaty, które inspirowały mistrza reportażu do pracy. Jak ona wygląda? Po gabinecie męża oprowadza nas Alicja Kapuścińska.

Dom Alicji i Ryszarda Kapuścińskich

Kolonia Staszica. Stare, przedwojenne domy z duszą i wąskie uliczki. Zostawiamy auto w jednej z nich. Jest ciepła, przyjemna niedziela. Słyszymy śpiew ptaków i dźwięki pianina – odgłosy tak niepasujące do centrum miasta, nieprzerwanie czyniącego hałas. Kierujemy się w stronę staroświeckiego domu. Z każdym kolejnym krokiem narasta we mnie podekscytowanie.

W drzwiach witają nas śmiejące się, błękitne oczy. – Chodźcie, zapraszam – mówi Alicja Kapuścińska i otwiera przed nami szeroko drzwi.

Dom Alicji i Ryszarda Kapuścińskich

Alicja Kapuścińska: Bardzo byłam was ciekawa.
Katarzyna Stańczyk: Pani Alicjo, dziękujemy za zaproszenie. Mam nadzieję, że nie zburzyliśmy Pani żadnych planów na niedzielę.
Alicja Kapuścińska: Wy jesteście moim jedynym planem na dziś.

Nagrody Ryszarda Kapuścińskiego

Pracownia Kapuścińskiego

Porzuciła Pani studia historyczne na rzecz medycyny, która była Pani wielką pasją. Dzięki mężowi. Pasja była dla niego solą życia?
Oj, tak. Zdecydowanie. Mawiał, że życie bez pasji jest wegetacją. Dlatego ciągle czytał, dokształcał się, podróżował.

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

W domu macie pracownię wypełnioną po sufit książkami. Mąż nie korzystał z bibliotek?
Chciał w domu mieć bibliotekę. Tu miał ciszę i spokój, mógł swobodnie pracować. Nikt mu nie przeszkadzał, a w bibliotekach zawsze ktoś podchodził, zaczepiał, chciał porozmawiać. Mąż musiał mieć całkowitą ciszę do pracy. Gdy szedł do pracowni, odłączał w mieszkaniu telefon. To była jego świątynia. To co, chcecie ją teraz zobaczyć?

Wychodzimy z mieszkania. Po wąskich schodach wspinamy się piętro wyżej. Ściany klatki schodowej przyozdabiają obrazy. – Zaciekawił was ten obraz? Dostałam go od Andrzeja Muszyńskiego. Namalował go jego ojciec. Bardzo się ucieszył, jak go powiesiłam.

Na strychu pani Alicja otwiera wąskie drzwi. Za nimi znajduje się przedsionek, wypełniony pamiątkami z podróży – zdjęciami, obrazkami, plakatami. A w głębi pracownia, prawdziwy gabinet osobliwości. Wchodzimy do środka.

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Czuję się, jakby dzisiaj było Boże Narodzenie.
To chyba miłe uczucie (śmiech). Słuchajcie, tak, jak on to wszystko zostawił tutaj, to tak jest. Każda rzecz, która leży czy wisi, znajduje się w tym samym miejscu. Dwa razy w tygodniu przychodzi do mnie pani, która podnosi każdy przedmiot, ściera kurz i odkłada na swoje miejsce.

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Znajduje się tu chyba kilka tysięcy książek.
O, z pewnością. A to tylko pierwszy poziom, część książek znajduje się w mieszkaniu, a część w piwnicy. Tutaj są książki poświęcone filozofii, socjologii, historii, są też encyklopedie, słowniki, albumy. Czytał w różnych językach – po angielsku i hiszpańsku, znał również rosyjski, uczył się francuskiego i portugalskiego. W biblioteczce miał wiele obcojęzycznych książek, bo zawsze uważał, że najciekawszą literaturę o danym miejscu po prostu kupuje się w tym miejscu. Jedynym językiem, którego nie złapał, był niemiecki.

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Sam się uczył języków?
Tak. Miał tylko nauczycielkę od francuskiego, pozostałych języków uczył się samodzielnie. Angielskiego uczył się w trakcie podróży do Indii, czytając Hemingwaya. Nie znał wtedy kompletnie tego języka, wynotowywał słówka z książek. Hiszpańskiego też się nauczył, gdy już był korespondentem w Ameryce Południowej.

Pracownia Kapuścińskiego

Układał książki według jakiegoś klucza?
Działami. Najważniejsza była filozofia i te książki znajdują się na głównej ścianie. Później była socjologia, historiozofia, architektura, teatr i tak dalej. Nie znam dokładnego klucza, ale on zawsze wiedział, gdzie leżą poszczególne książki. Kiedyś w szpitalu poprosił mnie, żebym przyniosła mu Balzaca. Powiedziałam, że przyniosę, ale gdzie go znajdę? „Wejdziesz do pracowni, pójdziesz w lewą stronę, tam na środkowej półce znajdują się pisarze francuscy”. I faktycznie, znalazłam.

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

W wywiadach zawsze opowiadał, jak dużą wagę przywiązuje do zgłębiania źródeł. Naprawdę czytał wszystko, co napisano na temat, którym chciał się zająć?
Tak. To dla niego rzeczywiście było bardzo ważne. Przywoził książki, później je wertował, robił notatki, gromadził dane. Dopiero, jak czuł, że wie już dużo, wyjeżdżał. A po powrocie znów sięgał do źródeł, bo w czasie podróży pojawiały się nowe wątki, kolejne tropy. Książki były dla niego istotne. Gdy mieszkaliśmy jeszcze na Woli, na ulicy Pustola, martwił się, że nie ma na nie miejsca. Po przeprowadzce, choć to mieszkanie jest dużo większe od poprzedniego, bo ma 80 metrów, dalej nie było na nie miejsca (śmiech).

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Jak powstała pracownia?
Postanowiłam mężowi zrobić niespodziankę. Gdy po raz kolejny wyjechał, udałam się do urzędu gminy, żeby dowiedzieć się, czy możemy zaadaptować strych. Nie było to takie proste, ponieważ te domy są pod opieką konserwatora zabytków. Dostałam wiele wytycznych – między innymi musiałam zachować styl, zadbać o czerwone dachówki i tak dalej. Szczęśliwie, udało się to wszystko zrobić.

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Jaka była reakcja męża?
Pamiętam ją do dziś. Ryszard wrócił z podróży, rozpakował się, zjadł obiad. Powiedziałam do niego: „Chodź pójdziemy na strych”. „Na strych?” – zdziwił się. Ale poszedł. No i jak zobaczył to pomieszczenie, to nie mógł się nacieszyć. Zaraz zaczął rozpakowywać książki, układać wszystko po swojemu. To była jego świątynia.

Pracownia Kapuścińskiego

Pracownia Kapuścińskiego

Mawiał, że zanim zacznie pisać, musi poleżeć na podłodze, żeby się skoncentrować. I że ten proces może trwać bardzo długo, nawet kilka tygodni.
Musiał czuć, że jest mu niewygodnie. To go pobudzało do myślenia, łatwiej mu było się skoncentrować. Faktycznie, pamiętam jak się tutaj zamykał i leżał na tej podłodze. Mówił, że idzie do pracy, nie wolno mu było wtedy przeszkadzać. Ostatnie kilka książek powstało w tej pracowni.

Pracownia Kapuścińskiego

Pracownia Kapuścińskiego

Sporo miejsca na półkach zajmują książki o Polesiu.
Pińsk był dla niego ważny aż do końca. To może wydawać się dziwne – przecież wyjechał z niego jako mały chłopiec, a jednak całe życie do niego tęsknił. Gdy po kilkudziesięciu latach do niego wrócił, nikogo już tam nie znał. Poszedł więc do kościoła, poczekał aż ludzie wyjdą z sumy i głośno powiedział: „Nazywam się Ryszard Kapuściński. Kogo z Państwa uczył w szkole mój ojciec?”. I natychmiast zebrało się wokół niego kilkanaście osób! Utrzymywał z nimi kontakty do końca życia. Planował napisać książkę o Polesiu, zaczął nawet zbierać materiały. Ale już nie zdążył.

Pracownia Kapuścińskiego

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Mąż polecał Pani lektury?
Tylko wtedy, gdy o to poprosiłam. Ale miałam raczej inne zainteresowania, a mąż czytał w samotności, nie rozmawiał o czytanych książkach. Odbywał własne studia i ja to szanowałam. Myślę zresztą, że on doceniał ten szacunek i to że nie drążę tematu.

Pracownia Kapuścińskiego

Poza książkami znajduje się tu mnóstwo cytatów i wycinków artykułów. To męża inspiracje?
Przywiązywał dużą wagę do cytatów, bardzo też cenił księgi cytatów. Każdą interesującą myśl z artykułu czy książki, które czytał, przepisywał albo wycinał, naklejał na tablicę lub oprawiał w ramki. To go motywowało do dalszej pracy. Uwielbiał też czytać o tym, jak pracują inni.

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Pracownia Kapuścińskiego

Była Pani jego pierwszą czytelniczką. Brał sobie do serca Pani uwagi?
Moja mama była polonistką, więc od dzieciństwa przywiązywałam dużą wagę do języka. Zawsze poprawiałam mężowi błędy i złościłam się, że nie jest w stanie zapamiętać, że nie pisze się „wziąść” tylko „wziąć” (śmiech). Natomiast nie czyniłam mu żadnych uwag merytorycznych, bo to już była jego sfera.

 22

Mąż podróżował, pisał, wygłaszał odczyty. Na Pani głowie były sprawy życia codziennego, rachunki. Przyjmowała to Pani jako rzecz oczywistą?
Tak, nie było innego wyjścia. Ja dbałam tu o wszystko, opiekowałam się domem, a mąż mógł spokojnie wyjeżdżać. Myślę, że to było dla niego ważne – mieć to poczucie, że jest dokąd wracać. Przed każdą podróżą gorączkowo szukał kluczy, musiał je mieć ze sobą, żeby być pewnym, że ten dom na niego czeka. Wiem, że cenił moją pomoc.

Pracownia Kapuścińskiego

Pracownia Kapuścińskiego

Jak wyglądała Państwa codzienność, gdy mąż wracał i nie pracował?
Były takie sytuacje, że wracał, odbierałam go z lotniska i sama biegłam na dyżur do szpitala (śmiech). Ale jeśli akurat oboje nie pracowaliśmy, to żyliśmy zupełnie normalnie. Jedliśmy razem posiłki, spacerowaliśmy.

Pracownia Kapuścińskiego

Prowadziliście Państwo otwarty dom?
Tak, mieliśmy wspólnych przyjaciół, goście pojawiali się u nas często. Ryszard czasem zapraszał gości do pracowni – stąd ten kącik z kanapami. Tam rozmawiał o kolejnych książkach i projektach. To co, może macie ochotę teraz na herbatkę?

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Nie chcielibyśmy robić Pani kłopotu.
Już mówiłam, że nie robicie mi żadnego kłopotu!

Pracownia Kapuścińskiego

Pracownia Kapuścińskiego

Mimo że nie jest Pani związana bezpośrednio z literaturą, jest pani w tej sferze bardzo aktywna. Powołała Pani do życia fundację, pojawia się na wydarzeniach branżowych, wręcza nagrody.
Postanowiłam, że nie będę płakać, szlochać, rozpaczać, tylko będę działać tak, żeby o nim pamiętano. I jak dotąd mi się to udaje. W Warszawie powstała już ścieżka Kapuścińskiego, są tabliczki tam, gdzie spacerował oraz cytaty z jego książek. Są nagrody imienia męża, jest fundacja. Ta fundacja to był jego konik, całe życie opowiadał, że chciałby ją powołać, ale nigdy nie starczało mu czasu. Gdy już leżał w szpitalu, bardzo się martwił, że nie zdążył tego zrobić. Mówiłam mu wtedy: „Spokojnie, wyjdziesz ze szpitala i założymy tę fundację. Ja ci pomogę”. Ale już nie wyszedł. Poczułam się wtedy zobowiązana do spełnienia jego marzenia. I fundacja działa, co roku przyznajemy stypendia młodym reporterom.

Ryszard Kapuściński

Między innymi Andrzejowi Muszyńskiemu.
Tak, Andrzej też je dostał, to bardzo zdolny młody człowiek. Czytałam ostatnio jego Cyklon, jest świetny. Co roku przyznajemy stypendium, kolejne będzie w styczniu.

Pracownia Kapuścińskiego

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Mąż kolekcjonował długopisy.
Tak, zbierał wszystkie. Nie wyrzucał nawet tych, które się wypisały, odkładał je do specjalnego pudełka. Ostatni długopis dałam mu w szpitalu, akurat wróciłam z konferencji. Bardzo się z niego cieszył. Pamiętam, że weszła wtedy do sali pielęgniarka i spojrzała na mnie tak wyczekująco. „Mąż kolekcjonuje długopisy” – wytłumaczyłam. „Tak? To ma Pan jeszcze jeden” – powiedziała, po czym wyciągnęła z kieszeni długopis. Cieszył się jak dziecko. A wie Pani, że na jego grobie ludzie do dziś kładą długopisy? To niesamowite.

Pracownia Kapuścińskiego

Nie widzę tutaj zdjęć Pani męża.
A, tak, trzymam je w osobnym pomieszczeniu. Wynajęłam od sąsiadki drugą część strychu i tam są zdjęcia i negatywy. Jest tego trochę, wkrótce trzeba będzie to zdigitalizować. Panie Łukaszu, chce Pan zobaczyć aparaty męża?

Pracownia Ryszarda Kapuścińskiego

Pracownia Kapuścińskiego

Przychodzi Pani do pracowni, żeby poczytać?
Nie, bywam tu tylko wtedy gdy mam gości. W tym roku było ich kilkunastu. Swoje książki mam w mieszkaniu, nie mam więc potrzeby, żeby wchodzić na górę. Co roku Mariusz Szczygieł przyprowadza tu swoich studentów, pewnie za rok też przyjdą. No ale cóż, ja wieczna nie jestem… Fundację przejmie po mnie córka, ale tym miejscem powinien się ktoś zaopiekować.

Pracownia Kapuścińskiego

Żeby pamiętano o Pani mężu.
Tak, żeby o nim pamiętano. Bo pamięć jest najważniejsza.

Alicja Kapuścińska

 Fotografie: Łukasz Stańczyk

Czytaj także: