– Lotnictwo nie jest nieekologicznym przeżytkiem. Trwają prace nad lotniczym napędem elektrycznym, słonecznym. Nie pozbawiajmy się jako kraj pokolenia przyszłych lotniczek i lotników, konstruktorek i inżynierów tylko dlatego, że aerokluby nie przynoszą zysku i lepiej postawić w ich miejsce nowe osiedle – mówi Anna Rudnicka-Litwinek, autorka świetnej książki „Dziewczyny na skrzydłach”.
Katarzyna Stańczyk: „Dziewczyny na skrzydłach” to książka o pasji i o ciężkiej pracy, ale i o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych do osiągnięcia. Pani bohaterki pochodziły z różnych środowisk, ale miały jedną wspólną cechę – ogromną siłę charakteru, która pozwoliła im spełnić marzenia i latać. Jaki był klucz doboru bohaterek?
Anna Rudnicka-Litwinek: Założeniem było stworzyć mozaikę, która w pewien sposób da obraz obecności lotnictwa kobiet od początku awiacji do współczesności. To założenie wymagało wyłuskania charakterystycznych kobiet, które były pierwszymi dziewczynami w wybranej przez siebie lotniczej niszy. Dziewczynami o wybitnych osiągnieciach i silnych charakterach pozwalających przebijać szklane sufity.
Ten obraz nie jest kompletny. To zaledwie szkic. Z bólem serca, z przyczyn tylko technicznych i prozaicznych, takich jak objętość książki, musiałam pominąć wiele wspaniałych lotniczek obecnych w historii i w dzisiejszych czasach, w lotnictwie balonowym, śmigłowcowym, ratunkowym. Jest jeszcze wiele wspaniałych historii, które mogą uzupełnić tę mozaikę.
W pierwszej części książki opowiada Pani o kobietach, które zdobywały niebo w czasie wojny. Te opowieści są fascynujące i zasługują na odrębny wątek. Pisze Pani o lotniczkach, które pracowały dla elitarnej ATA, brytyjskiej służby pomocniczej Royal Air Force. Mimo że wyśmiewano ich obecność w lotnictwie i że zarabiały mniej od swoich kolegów, one uparcie parły do celu. Przetarły wtedy pewne szlaki?
O lotniczkach stricte z ATA powstało kilka książek, także w literaturze anglojęzycznej. To rzeczywiście obszerny temat, ponieważ było ich ponad 160, a każda jest opowieścią o wyjątkowej odważnej i dzielnej kobiecie. Nasze trzy Polki miałyby zapewne masę niesamowitych, mrożących krew w żyłach historii do opowiedzenia. Pozostaje tylko ubolewać, że żadna z nich nie zdecydowała się na spisanie pełnych wspomnień. Jedyne na czym możemy się opierać, to wywiady i kilkustronicowe relacje spisane niczym w formie krótkiego listu. Wzmianki w opowieściach mężczyzn lotników z tamtych czasów. To niewiele, jednak daje nam pewien obraz ich trudnej pracy.
Czy przetarły szlaki? Niestety, nie. Po wojnie lotnictwo stopniowo zamknęło się dla kobiet. Wojskowe, liniowe nie przyjmowało dziewczyn w szeregi. Nasze bohaterki z ATA były na pewno wzorem dla dziewczyn marzących o skrzydłach, mimo że w Polsce prawie w ogóle się o nich nie mówiło. Ze względów politycznych panowała medialna cisza w tym temacie. Pasjonatki lotnictwa realizowały się na szybowcach i tam biły rekordy. To już jednak kolejne pokolenie.
Tak jak Pani wspomina, po wojnie w Polsce zamknięto drzwi przed Polkami, które marzyły o lataniu. Jeśli miały w sobie dość siły i odwagi, pisały listy do prezydenta Bolesława Bieruta z prośbą o dopuszczenie ich do egzaminów kwalifikujących do służby wojskowej, a w konsekwencji – do pracy w lotnictwie. Nawet jeśli przeszły je pomyślnie, musiały mierzyć się z niechęcią i na każdym kroku udowadniać, że w niczym nie są gorsze od mężczyzn. Dziś kobiety-lotniczki mają łatwiej?
Dziś na pewno mają łatwiej. Te pierwsze bohaterki jednak zrobiły kawał dobrej roboty. Były profesjonalne, zdolne, odważne. Trudniej potem mówić, że dziewczyny się nie nadają, jeśli wcześniej latały tak wybitne panie. Strukturalnie także nie blokują dziś dziewczyn zakazy i wykluczenia.
Pozostaje element samotności w raczej męskim środowisku, ale to także powoli zanika, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo przecież łatwo uzyskane prawa nagle utracić. Miejmy nadzieję, że dziś dziewczyny pilnują już same, by te drzwi były dla nich otwarte. Już nie są to pojedyncze kandydatki. Zawsze zajdzie się koleżanka, która też marzy o skrzydłach i można się wspierać – co też dzisiaj dziewczyny czynią.
Przez wiele lat lotnictwo było zarezerwowane dla mężczyzn. Niechętnie wpuszczali do swojego środowiska kobiety, ustępowali na kolejnych polach, wciąż trzymając w garści ostatnią męską enklawę – pilotaż samolotów bojowych. Ale opisuje Pani bohaterkę, której udało się wyważyć i te drzwi. Kapitan Katarzyna Tomiak-Sienkiewicz to pierwsza w historii Polka, która została pilotką myśliwca. Dziś pracuje w Malborku na samolotach typu MiG-29. Obecnie w Polsce już trzy kobiety latają na MiG-ach. Czy w tak skostniałej strukturze, jaką jest wojsko, kobiety w przyszłości mogą zająć więcej miejsca niż ułamek?
Powiem więcej – już cztery latają na MiG-ach. Sporo dziewczyn jest w lotnictwie wojskowym transportowym, szkoleniowym, śmigłowcowym. Kpt. pil. Katarzyna Tomiak-Siemieniewicz jest pierwszą na tym typie samolotu i najbardziej doświadczoną z lotniczek.
Co ciekawe, nie planowała przebijać się za wszelką cenę akurat tam. Po prostu robiła swoje, a jej charakter i predyspozycje działały na jej korzyść. Krok po kroku zaliczała kolejne etapy szkolenia i była dobra w tym co robi.
Jestem pewna, że z wojska już tak łatwo dziewczyn nie wyrzucą, choć jak widać z historii, po przyjęciu w szeregi czterech kobiet pod koniec lat 40. XX wieku później na pół wieku nastąpiła blokada. Mam nadzieję, że dziś tak się już nie stanie, a dziewczyny utrwalą swoją stałą obecność w wojsku.
W książce opisuje Pani różne drogi do lotnictwa: szybownictwo, spadochroniarstwo, aż po pracę w liniach lotniczych. Dużą część tej pozycji stanowi jednak opowieść o wojsku. Wniosek z lektury jest taki, że jeśli ktoś marzy o tym, by latanie uczynić swoją pracą, to stabilność w tym zawodzie i rozwój zapewnia jedynie wojsko.
Na 11 rozdziałów cztery są o wojsku, choć jeśli podejść do tej kwestii jeszcze szerzej, jako do lotnictwa w mundurze, to można tu dopisać piąty rozdział o pani płk pil. Katarzynie Arabskiej ze Straży Granicznej. To rzeczywiście prawie połowa książki.
Być może wynika to z tego, że to także najmniej opisane lotnictwo kobiet, a wymagające chyba najwięcej poświęcenia ze strony dziewczyn, przez co ciekawe dla czytelnika. Jeśli chodzi o spadochroniarstwo to w zasadzie jedyna droga do realizacji zawodowej. W przypadku marzenia o lataniu myśliwcami, czy bojowymi śmigłowcami również nie ma innej drogi.
Trzeba też szczerze powiedzieć, że szybownictwo stało się niedostępne finansowo dla większości młodzieży i to jest coś niedobrego, co chciałam podkreślić. Ten sport rewelacyjnie kształtuje charakter i warto byłoby porozmawiać o ułatwieniu tej sportowej aktywności poprzez dofinansowanie obozów szybowcowych, aeroklubów.
Zdaję sobie sprawę, że budżet państwa nie jest z gumy, jednak korzyść z takiej aktywności jest niepodważalna. Wbrew temu, co niektórzy twierdzą lotnictwo nie jest nieekologicznym przeżytkiem. Trwają prace nad lotniczym napędem elektrycznym, słonecznym. Nie pozbawiajmy się jako kraj pokolenia przyszłych lotniczek i lotników, konstruktorek i inżynierów tylko dlatego, że aerokluby nie przynoszą zysku i lepiej postawić w ich miejsce nowe osiedle.
Latanie to kosztowny sport. Kiedyś aerokluby zapewniały swoim kursantom wszystko za darmo – sprzęt, szkolenie, nawet noclegi i wyżywienie na obozach. Dziś licencje kosztują ogromne pieniądze i tylko nielicznych stać na to, by sponsorować dzieciom takie hobby. Za granicą jest dużo łatwiej – pisze Pani, że w Stanach Zjednoczonych latanie jest powszechne. Wszędzie są lotniska, a ludzie za małe pieniądze wypożyczają sobie samolot, by skoczyć na hamburgera na lunch. Czy kiedyś dojdziemy do tego etapu i w Polsce?
Latanie w Ameryce związane jest ze specyfiką życia na tak dużym obszarze. Powstało tam masę niewielkich lokalnych lotnisk i lądowisk, które ułatwiają przemieszczanie się. Nie bez znaczenia jest fakt łatwego dostępu do taniego paliwa. Znajomi Amerykanie oceniają posiadanie samolotu w USA na poziomie kosztów posiadania trzeciego samochodu w rodzinie. To oczywiście nadal luksus i przywilej, trzeba to podkreślić.
Nie chcę promować rozbuchanego stylu życia, jednak wierzę w to, że lotnictwo na obszarze Europy będzie zmierzało w stronę niedrogiego, ekologicznego transportu. Samoloty mają o wiele dłuższe życie, w porównaniu do samochodów. Jest to także nadal najbezpieczniejszy środek transportu. Żarty z transportu lotniczego w Polsce bawią ludzi, którzy raczej nie maja pojęcia o lotnictwie. A nie mają, bo minęły dawno czasy masowej aktywności sportowej w aeroklubach.
Jak lotnictwo mogłoby wyglądać u nas? Wystarczy przyjrzeć się jak działa w cztery razy mniejszym kraju, tuż za naszą granicą. W Czechach jest ponad 60 lotnisk krajowych i wielu poważnych, dających pracę producentów sprzętu lotniczego. Z takiej komunikacji korzysta dzięki temu o wiele więcej ludzi, szkolenia są tańsze, a przepisy bardziej przyjazne. Rozwój lotnictwa w Polsce to niezwykle obszerny temat, którym zajmuje się wielu pilotów i pasjonatów lotnictwa. Mam nadzieję, że dzięki nim powoli poszerza się świadomość, że lotnictwo nie musi być drogie i elitarne.
Anna Rudnicka-Litwinek, Dziewczyny na skrzydłach
Wydawnictwo Znak, 2020
Więcej książek z serii Prawdziwe historie:
Anna Herbich: Ofiary rzezi wołyńskiej są w Polsce traktowane jak ofiary drugiej kategorii