„Putin odbudowuje Rosję, którą rozwalił Gorbaczow i Jelcyn” [WYWIAD]

Z archiwum Barbary Włodarczyk

„Najwięcej zwolenników Putina spotkałam na tzw. głubince, czyli prowincji. Ludzie boją się tam gwałtownych zmian, bo każda rewolucja źle się dla nich kończyła. To w głubince usłyszałam bardzo znamienne słowa: „Do Putina już się przyzwyczailiśmy, a jak przyjdzie kto inny, to zacznie wprowadzać nowe porządki. Najważniejsze, żeby nie było gorzej” – mówi Barbara Włodarczyk, autorka książki „Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin”.

O dzisiejszej Rosji walczącej z kryzysem, niesłabnącym poparciu Władimira Putina i o tym, dlaczego duża część Rosjan uważa, że demokracja w zachodnim rozumieniu nie pasuje do ich kraju opowiada Barbara Włodarczyk, wieloletnia korespondentka TVP z Moskwy, autorka książki „Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin”.

Katarzyna Stańczyk: Jaka jest dzisiejsza Rosja?

Barbara Włodarczyk: Różnorodna i intrygująca. To 11 stref czasowych! Prawosławie, islam i szamanizm. Milionerzy, którzy bawią się na podłodze usłanej dolarowymi banknotami (widziałam to!) i mieszkańcy syberyjskich wiosek, gdzie w chatach nie ma ani wody, ani gazu. To opozycjonista Aleksiej Nawalny, który nazywa prezydenta „żulem”, „złodziejem” lub „dziadem w bunkrze” i ci, którzy święcie wierzą w słowa jednego z wysokich urzędników, że: „Jest Putin, jest Rosja. Nie ma Putina, nie ma Rosji”. Ten kraj stale mnie zaskakuje i zadziwia. A jeżdżę tam od ponad 30 lat!

Mimo kryzysu gospodarczego, pandemii i spadku wartości rubla Rosjanie wciąż popierają Władimira Putina. Jak to możliwe?

O tym właśnie opowiada moja książka. Do jej napisania zainspirował mnie dowcip, który usłyszałam w Moskwie: „Francuz ma żonę i kochankę. Kocha kochankę. Żyd ma żonę i kochankę. Kocha mamę. Rosjanin ma żonę i kochankę. Kocha Putina”. Żeby zrozumieć, jak to jest tą miłością, przejechałam tysiące kilometrów i przegadałam setki godzin z dziennikarzami, pisarzami i prostymi ludźmi. Czasem ostro się spieraliśmy, a czasem śmialiśmy, np. z tego, że Putin jest nie tylko na matrioszkach czy kubkach, ale też na skarpetkach, odświeżaczach powietrza albo bombkach choinkowych.

Trzydziestolatka z Archangielska szczerze przekonywała mnie, że w sytuacji kryzysu „nie ma lepszego prezydenta”. A aktywista prokremlowskiej młodzieżówki z Moskwy powiedział mi tak: „Putin jest jak niedźwiedź. Srogi, silny, odważny i nikomu nie odda tajgi”. Podobnie uważa emerytka spod Tweru, która na widok Putina w telewizji niemal całuje ekran. Jej zdaniem tylko stanowczy Władimir Władimirowicz potrafi obronić Rosję przed Zachodem, który „chce zniszczyć” jej kraj, bo nie chce mieć konkurencji.

Starsze i średnie pokolenie wciąż ocenia Putina przez pryzmat jego poprzednika. Za Jelcyna inflacja miała trzycyfrowy wynik, a ludzie miesiącami nie dostawali pensji. W książce przytaczam wiele opowieści o tamtych czasach, np. o emerytowanym wojskowym, który z dnia na dzień stał się żebrakiem i błagał o rubla wartego wtedy mniej niż papier, na którym został wydrukowany. Albo o kobiecie, która straciła pracę, bo zamknęli fabrykę, i po kryjomu wynosiła na sprzedaż książki, za co mąż inteligent wybił jej zęby. Wszystko to zepchnęło na dalszy plan swobody, jakie pojawiły się dzięki Jelcynowi w latach 90.

Putinowi bardzo się poszczęściło, ponieważ przez kilka lat z rzędu miał koniunkturę na ropę i gaz. Dzięki temu realne dochody poszybowały w górę. W tych najlepszych latach mieszkałam na stałe w Moskwie, bo byłam korespondentką TVP. Widziałam, jak ludziom się polepszało i jak szybko przechodzili do porządku dziennego nad zabójstwami krytyków Kremla – Anny Politkowskiej czy później Borysa Niemcowa.

Barbara Włodarczyk (fot. z archiwum autorki książki)

W książce przytacza Pani wypowiedzi zagorzałych zwolenników Putina, którzy twierdzą, że wiele lat czekali na tak silnego przywódcę. Noszą koszulki z jego podobizną, popierają każdą jego decyzję, włącznie z aneksją Krymu, twierdząc, że aneksja ochroniła ludność rosyjską przed banderowcami. Wiernopoddańcze nastawienie to powrót do marzeń o wielkiej i silnej Rosji?

Aneksję Krymu poparła zdecydowana większość Rosjan. Nie krytykował jej nawet Gorbaczow i Nawalny. Rankingi popularności Putina osiągnęły wtedy niebywały rekord. 88 procent. Hasło „Krym nasz!” stało się synonimem siły i zwycięstwa Rosji. Kraj ogarnęła euforia. „Putin odbudowuje Rosję, którą rozwalił Gorbaczow i Jelcyn”, „Koniec z samobiczowaniem się za grzechy Związku Radzieckiego!” albo „Zachód nie będzie nas więcej pouczał” – takie głosy słyszałam wiele razy.

Legendarny rockmen Andriej Makarewicza napisał wtedy piosenkę: „Mój kraj oszalał”. Okrzyknięto go „wrogiem ludu”. Niektórzy domagali się nawet, by odebrać mu obywatelstwo. Dużo większą popularnością cieszył się hit z 2002 roku: „Chcę takiego jak Putin, pełnego sił. Chcę takiego jak Putin, żeby nie pił”. Za to nienadużywanie alkoholu kobiety chwalą prezydenta na potęgę. Zwłaszcza na wsiach, gdzie picie jest główną rozrywką. Za wódkę elektryk naprawi ci kontakt, a zdun przeczyści piec.

Pisze Pani, że sankcje nakładane na Rosję za aneksję i postępujący kryzys gospodarczy nie zmniejszyły poparcia Putina na Krymie. Wiele osób nastawionych prokremlowsko uważa, że krach rubla został wywołany sztucznie przez Zachód, a siłą Putina jest to, że nie ugina się pod wpływem nacisków. Nam takie poparcie dla przywódcy wydaje się czymś szalonym, całkowicie nieracjonalnym. Z czego wynika tak silna wiara w prezydenta?

Najwięcej zwolenników Putina spotkałam na tzw. głubince, czyli prowincji., gdzie głównym źródłem informacji jest telewizja podporządkowana Kremlowi. Ludzie boją się tam gwałtownych zmian, bo każda rewolucja źle się dla nich kończyła. Bolszewicka doprowadziła do przelewu krwi, a gorbaczowowska spowodowała rozpad sowieckiego imperium i pauperyzację znacznej części społeczeństwa. To w głubince usłyszałam bardzo znamienne słowa: „Do Putina już się przyzwyczailiśmy, a jak przyjdzie kto inny, to zacznie wprowadzać nowe porządki. Najważniejsze, żeby nie było gorzej”. Ten minimalizm jest poruszający. Podobnie, jak wiara, że z losem nie wygrasz.

„Może naszym celem jest to, żeby demokracja była inna niż wasza? Rosja jest ogromna i żeby zachować jedność kraju, dla nas dużo większą wagę ma dobro ogółu niż dobro jednostki, które dla Europejczyków ma koronne znaczenie” – mówi w rozmowie z Panią Piotr Tołstoj, praprawnuk słynnego pisarza. Tak myśli większość Rosjan?

Według niezależnej od władz sondażowni – Centrum im. Lewady – znaczna część społeczeństwa uważa, że demokracja w zachodnim rozumieniu nie pasuje do Rosji. Że rządzenie największym terytorialnie krajem świata, leżącym na dwóch kontynentach, wymaga silnej ręki. Rosja ma własną drogę – mówili moi rozmówcy. Jeden z nich, Josif spod Tweru, pytany o Putina, odpowiedział mi tak: „Jeśli nie szanujesz cara, to znaczy, że nie szanujesz kraju, którym on rządzi”. Z tą opinią całkowicie nie zgadzają się młodzi zwolennicy Aleksieja Nawalnego. Tyle tylko, że oni wciąż stanowią mniejszość. Z sondaży Centrum im. Lewady przeprowadzonych po aresztowaniu opozycjonisty wynika, że popiera go ok. 18%. A Putina – 64%…

Rosją rządzą bogate elity. Kraj zamieszkują 144 miliony ludzi, a tymczasem w stolicy mieszka ponad 100 tysięcy milionerów, którzy mają koneksje i znajomości na Kremlu. Rosyjscy miliarderzy pływają po morzach całego świata na statkach, które są wyposażone w najnowocześniejsze systemy obrony przeciwrakietowej, a zacofana dalekowschodnia prowincja wciąż wierzy w moc szamanów. To wydaje się kompletnie szalone! Tej przepaści nie da się zasypać, ona się wciąż powiększa.

To nie do końca jest tak. Największa przepaść była w latach 90, kiedy po rozpadzie Związku Radzieckiego dzięki nomenklaturowej prywatyzacji niemal z dnia na dzień pojawili się milionerzy. W tym czasie poziom życia większości społeczeństwa gwałtowanie się pogarszał. Genialnie opisuje to noblistka Swietłana Aleksiejewicz w książce „Czasy secondhand”. Jedną z jej bohaterek jest emerytka, która w czasach radzieckich uciułała 5000 rubli. Wtedy można było za to kupić samochód marki Lada i zostałby jeszcze niezły zapas oszczędności. Po krachu rubla w latach 90. ta suma wystarczyła tylko na… bilet do metra. To właśnie lata jelcynowskiego kryzysu pozwalają zrozumieć fenomen Putina. Bo – jak już mówiłam – za jego kadencji nastąpiła koniunktura na ropę i gaz. „Złote lata” już minęły, ale nadal to nie jest jeszcze poziom krytyczny.

Elity zbliżone do Kremla żyją jak udzielni książęta (bo król jest tylko jeden) i oczywiście drażnią biednych Rosjan. Ale już opowieści o majątku Putina – nie. Zamieszczony w internecie film Aleksieja Nawalnego o prywatnym bizantyjskim pałacu prezydenta nad Morzem Czarnym nie zrobił w Rosji tak piorunującego wrażenia jak na Zachodzie. 77% Rosjan uznało (wg Centrum im. Lewady), że nie zmieniło to ich stosunku do Putina. Carowi się należy.

W kraju 20 milionów ludzi żyje w skrajnej nędzy. Nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb życiowych, żywią się kaszą gryczaną, by przetrwać. I wciąż wierzą w Putina. Rząd prezentuje kolejne programy ograniczenia biedy, ale nie przynoszą one skutków. Szacuje się, że pandemia jeszcze nasili to zjawisko. Czy w Rosji są jakieś pomysły na to, jak zatrzymać tę spiralę?

To są już pytania do analityków i ekspertów. Z najnowszych opracowań Ośrodka Studiów Wschodnich wynika, że „gospodarka Rosji okazała się jednak odporniejsza na kryzys wywołany pandemią w porównaniu z gospodarkami wielu innych państw, a jej PKB skurczył się w 2020 r. o ok. 4%. W dużej mierze wiązało się to jednak z czynnikami strukturalnymi, przede wszystkim słabością sektora małych i średnich przedsiębiorstw, najbardziej dotkniętego przez pandemię, a generującego jedynie ok. 20% PKB (w gospodarkach rozwiniętych – ponad 50%)”. *

Moja książka koncentruje się na odbiorze społecznym Putina. Zawsze powtarzam, że nawet nieoficjalne rozmowy z politykami i ekspertami nie dają takiej wiedzy o Rosji, jak rozmowy ze zwykłymi ludźmi. Chcę podkreślić, że opisuję też przeciwników Putina. Bardzo ciekawe jest np. moje spotkanie z dziennikarzami opozycyjnej telewizji internetowej w Tomsku.

Jeśli chcą Państwo wiedzieć, w jakim mieście główna ulica nosi imię Putina (Sic!), co to jest „sewastopolska bomba”, albo na jakie pytanie rosyjski prezydent odpowiedział mi: „Nie jestem rzeźnikiem”, to zapraszam do lektury reportaży pt.: „Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin” (sprawdź cenę książki).

* Dane z Ośrodka Studiów Wschodnich:https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2021-01-08/rosja-u-progu-2021-roku-sytuacja-polityczna-spoleczna-i

Czytaj też:

Wojciech Jagielski: „Rosja rozegrała kartę syryjską po mistrzowsku” [WYWIAD]

7 najciekawszych reportaży o Rosji