Zbrodnie prawie doskonałe Izy Michalewicz to przerażająca książka. Nie byłam w stanie jej czytać. Nie mam pojęcia, jak autorka przebrnęła zbieranie materiału do tych reportaży. W głowie się kręci od natężenia przemocy, zła i bestialstwa, które wyzierają z każdej karty tej historii.
Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne Archiwum X to szokujący materiał. Do tej pory tylko Justyna Kopińska wywoływała we mnie takie reakcje. Nie wiem, jak obie autorki muszą być silne psychicznie, by poradzić sobie z bagażem emocjonalnym opisywanych historii. Praca nad tekstem kiedyś się kończy, a emocje i przeżycia zostają. Nie da się wyrzucić z głowy wszystkich okropieństw, których się było świadkiem. Jeżdżąc na miejsce zbrodni, rozmawiając z pogrążonymi w bólu rodzinami, tygodniami wertując akta, poniekąd stają się tymi świadkami. Głęboko podziwiam obie autorki za pracę, którą wykonują.
Zbrodnie prawie doskonałe?
Iza Michalewicz podjęła bardzo ciekawy temat. Opisała pracę policjantów z Archiwum X, specjalnej formacji, zajmującej się rozwiązywaniem zagadek z przeszłości, przede wszystkim zaginięć i zabójstw. Pierwsze oddziały Archiwum X zostały formalnie powołane w 2005 roku, choć nieoficjalnie działały już kilka lat wcześniej. Zasilili je doświadczeni policjanci, mistrzowie dedukcji, którzy pasjonowali się tym, co robią. Podejmowali prace przy sprawach dawno umorzonych, w których nie udało się wykryć sprawcy. Oni jednak nie poddawali się tak łatwo. Wertowali setki tomów akt tak długo, aż znaleźli nowy trop, którego do tej pory nikt nie sprawdził. Czasem było to jedno zdanie, na podstawie którego zaczynali badać nowe wątki. Brzmi to niewiarygodnie, ale w tym szaleństwie jest metoda. Udało im się rozwiązać wiele teoretycznie beznadziejnych spraw.
O czym jest ta książka?
W książce znajdziemy opisy poszczególnych przypadków. Autorka opowiada o zabójstwie Alicji Solskiej-Jaroszewicz i premiera Piotra Jaroszewicza. Reportaż jest bardzo rozbudowany, do tej pory żaden dziennikarz nie zgłębił w ten sposób tej historii. Na ponad 80 stronach Michalewicz toczy opowieść o życiu premiera. Opowiada dzieje rodziny, snując opowieść w kierunku tragicznego finału, jaki ją spotkał. Czytałam tę historię z szeroko otwartymi oczami. Polecam ją Wam szczególnej uwadze, może też dlatego, że czyta się ją łatwiej niż inne reportaże z tej książki.
Autorka opowiada również o głośnym zabójstwie studentki Kasi, która została oskórowana. O 17-letnim Piotrze, który zamordował swoją matkę i braci. O młodym mężczyźnie, który wyszedł z domu z zamiarem dokonania zabójstwa. Było mu wszystko jedno, czy zabije kobietę, mężczyznę czy dziecko. Był biseksualny, chciał zaspokoić swój popęd. Zabił chłopca. A później się okazało, że to nie była jedyna zbrodnia, jakiej dokonał.
Michalewicz bada przeszłość sprawców, próbując zgłębić ich portrety psychologiczne. Szuka przyczyn, które pchnęły ich do popełnienia tych okropnych czynów. Często padali oni ofiarami przemocy w dzieciństwie. Czasem jednak dokonali zbrodni z zupełnie innych powodów. Wątki psychologiczne są w tej książki naprawdę bardzo ciekawe.
Wymyka się
Na każdą opisywaną sprawę Iza Michalewicz patrzy wielotorowo: z punktu widzenia pracujących przy niej funkcjonariuszy, pogrążonej w bólu rodziny oraz… przez pryzmat sprawcy. Wysłuchuje wszystkich, starając się opowiedzieć nie tylko o przebiegu postępowania policjantów, ale również zgłębić przyczyny każdego z wydarzeń. W efekcie otrzymujemy kompletną opowieść. Co ciekawe, nie oznacza to, że toczy się ona w sposób oczywisty. Iza Michalewicz kluczy po różnych wątkach, prowadząc grę z czytelnikiem. Gdy już jest on pewny, że zna rozwiązanie zagadki, autorka odwraca opowieść, puszczając oczko do odbiorcy i każąc mu podjąć nowe tropy. Ten dynamizm zmusza czytelnika do ciągłej uwagi.
Co odróżnia Izę Michalewicz od Justyny Kopińskiej?
Mimo że Iza Michalewicz podchodzi do pracy równie dokładnie co Justyna Kopińska, jest jedna rzecz, która je różni. To efekt pracy. Michalewicz pośrednio oddziałuje na rzeczywistość, a Kopińska bezpośrednio. Co mam na myśli?
Michalewicz dąży do odkrycia prawdy. Poświęca więc mnóstwo czasu, by przeczytać akta, przeprowadzić szereg rozmów, zobaczyć miejsca zbrodni. Opisuje to, czego się dowiedziała, szukając sprawiedliwości. Jej reportaże są świetne, porządnie udokumentowane, ale nie wychodzą spoza poziom tekstu. Oddają sprawiedliwość rodzinom, dają im ukojenie i poczucie, że śmierć ich bliskich nie była wszystkim obojętna. To bardzo ważne i chwała jej za to. Ale nie pociągają za sobą zmian w rzeczywistości. A reportaże Kopińskiej – już tak.
Mimo że w jednym z reportaży Iza Michalewicz właściwie wskazała sprawcę zbrodni, a jej przypuszczenia potwierdził doświadczony policjant, nie pociągnęło to za sobą żadnych kroków. Mężczyzna wyemigrował do Szwecji, prowadzi tam zapewne spokojne życie. Za zbrodnię, którą (być może) popełnił, karę poniósł jego brat. Po publikacji tekstu Michalewicz nic się nie zmieniło. Oczywiście, nie jest to takie proste – potrzeba by szeregu kroków prawnych, by w ogóle uzasadnić ponowne podjęcie tej sprawy. Nie ma też oczywistych dowodów.
U Justyny Kopińskiej jest inaczej – pisze ona po to, by wywołać realne zmiany. Swoimi tekstami chce zmienić los bohaterów oraz… prawo. I to jest właśnie ta różnica między autorkami. Kopińska dąży do sprawiedliwości, do ukarania sprawców. Wiele razy podkreślała w rozmowach, że to jest właśnie cel jej pracy. Staje po stronie skrzywdzonych, wskazując patologie w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości. Swoimi reportażami zmienia rzeczywistość. Michalewicz robi bardzo dobrą robotę i opowiada o tych, którzy ciężkiej pracy poświęcili bardzo wiele. Ale jej teksty nie mają tego działania.
Czy warto sięgnąć po tę książkę?
Nie zrozumcie mnie źle. To nie jest zarzut w stronę Izy Michalewicz tylko różnica między autorką Zbrodni prawie doskonałych a Justyną Kopińską. Książka Michalewicz to kawał dobrej literatury faktu. Wielkie brawa za pracę, którą wykonała. Jeśli nie boicie się zgłębiać mrocznej strony rzeczywistości, sięgnijcie po Zbrodnie prawie doskonałe. Zapamiętacie je na długo.
Iza Michalewicz, Zbrodnie prawie doskonałe
Wydawnictwo Znak 2018
Czytaj też:
- 9 książek o islamie, które warto wziąć do ręki. Choć nie są łatwe
- W królestwie lodu Hamptona Sidesa: genialna opowieść o wyprawie na biegun północny
- Krótka historia o długiej miłości Angeliki Kuźniak… za krótka
- Był sobie chłopczyk Ewy Winnickiej: nic na nas nie mają
- Nie hańbi Olgi Gitkiewicz. 5 powodów, by przeczytać tę książkę
- Księżyc z Peweksu Aleksandry Boćkowskiej: O ludziach, którzy bili się o ser
- Anglicy. Przewodnik podglądacza: czy w Wielkiej Brytanii żyje się lepiej?
- Fotografie, które nie zmieniły świata Krzysztofa Millera: zamykam się w sobie i robię zdjęcia