„Wszystkie wojny Lary” Jagielskiego. Szloch matek, którym wojna zabrała bliskich

Fot. Christiaan Triebert / CC BY / 2.0/https://flic.kr/p/d81hd3

Jak wygląda wojna z perspektywy żony i matki? Czym różni się jej opowieść od narracji weterana czy reportera? Historia, którą możemy przeczytać na kartach książki Wojciecha Jagielskiego „Wszystkie wojny Lary” to poruszające świadectwo i akt oskarżenia w jednym.

Lara jest Czeczenką zamieszkującą w gruzińskiej Kachetii tuż przy granicy z Federacją Rosyjską. Małą grupę etniczną potomków Czeczenów Gruzini nazwali Kistami, bo nie potrafili poprawnie wymówić jej nazwy. Życie Lary to nieustająca ucieczka przed wojną i próba ratowania przed nią bliskich. Kobieta zdążyła ujść z synami z Groznego, niedługo przed wybuchem pierwszej wojny czeczeńskiej w 1994 r. Zamieszkała w rodzinnej Dolinie Pankisi wierząc, że jest bezpieczna.

Wojna stąpała krok w krok za Larą. Wkrótce nad rzeką Alazani pojawili się uchodźcy z Czeczenii i partyzanci. Dorastający synowie bohaterki namiętnie słuchali historii o potyczkach z Rosjanami, walce z niewiernymi. Choć Kistowie są w większości muzułmanami, ich sposób przekazywania wiary, modlitewna ekspresja i styl życia zostały zdeprecjonowane przez nowych mieszkańców doliny. Ortodoksyjny islam był dla chłopców świeży i autentyczny. Ich własny świat jawił się jako skostniały i mało atrakcyjny.

Lara z narastającym lękiem patrzyła na synów i ich fascynację brodatymi wojownikami. Gdy okazało się, że jej mąż przeżył walki o Grozny i ma zamiar przenieść się do Europy, z bólem serca wysłała ich wraz z nim do Niemiec. Wierzyła, że chłopcy w europejskim raju zapomną o dżihadzie i niewiernych i wyparuje z nich pragnienie sięgnięcia po broń. Wojna była jednak wpisana w genotyp rodziny. Nawet w bezpiecznej Europie bliscy Lary nie byli w stanie od niej uciec. Marzeniem Szamila i Raszida – ukochanych dzieci kobiety – był los szachida, męczennika oddającego życie za Allaha. Zaczęli jeździć do Syrii.

Wojciech Jagielski spotkał się z Larą w miejscu, które jest symbolem „zgniłego Zachodu”, w restauracji McDonald’s w Tbilisi. Nie wiadomo czy matka mudżahedinów „świętej wojny” wybrała ten lokal celowo. Opowieść, którą snuła reporterowi przez wiele godzin z pewnością nie pasuje do amerykańskiego fast foodu.

Jagielski oddał kobiecie karty swojej książki, pozwolił jej mówić. Wyłonił się z tego nieco naiwny obraz motywacji bohaterów. Lara poświęciła życie, by uchronić synów przed wojną. Siła, która pchała Szamila i Raszida w objęcia dżihadu okazała się jednak mocniejsza niż jej starania. Ci młodzi mężczyźni żyli w Niemczech na poziomie, o którym matka mogła tylko marzyć. Mieli pracę, założyli rodziny, wiodło im się zupełnie normalnie, biorąc pod uwagę europejskie realia. Co się stało zatem, że zamiast cieszyć się życiem zamarzyli o śmierci męczenników? Powiedział o tym Larze starszy syn:

– Tylko to się tutaj liczy. Ile masz i który jesteś w wyścigu, więc wszyscy za wszelką cenę próbują zdobyć jak najwięcej, wciąż się ze sobą ścigają. – Powiedział to ze złością, co ją zaskoczyło i trochę zmartwiło. –Tylko tak cię oceniają i mierzą. Jak masz, to jesteś kimś, to cię szanują, podziwiają, a to, co mówisz, uważają za ważne. A jak nie masz nic, to jesteś niczym i twoje zdanie nikogo nie obchodzi.

Jak nazwać to, o czym mówił Szamil? Duchową pustką, poczuciem bezsensu życia, a może po prostu objawem depresji? Synowie Lary nie znaleźli oparcia i motywacji w społeczeństwie niemieckim. Materialistyczne wzorce nie okazały się na tyle atrakcyjne, by powstrzymać ich przed radykalizmem. Skutecznie wpojono im, że muzułmańscy bracia cierpią prześladowania, a ich obowiązkiem jest pomoc potrzebującym współwyznawcom.

Takie tłumaczenie nie oddaje oczywiście złożoności problemu. To część narracji Lary, która opowiadając Jagielskiemu swoją historię szukała zarazem odpowiedzi na pytanie, dlaczego mimo wielkiego wysiłku synowie jej nie posłuchali i wybrali wojaczkę. Gdzieś w tle możemy usłyszeć o dziesiątkach czy setkach ludzi zamieniających chłopięcy idealizm w motywację. Subtelnymi szeptami o raju dla męczenników wzbudzili w młodych mężczyznach pragnienie śmierci za Allaha. Ich bezgraniczną ufność i wiarę bezwzględnie wykorzystała machina Państwa Islamskiego. Radykalni mułłowie wskazali im wroga i nazwali go za nich. Oczywiście nie umniejsza to winy Szamila i Raszida, byli przecież dorosłymi ludźmi, ale jest kluczem do zrozumienia ich pobudek.

Przerażający dialog matki z synem w Aleppo w Syrii pokazuje jak skuteczne było pranie mózgu urządzone Szamilowi przez jego przyjaciół dżihadystów:

– Strasznie tutaj – wyszeptała , patrząc przez okno. – Co ty mówisz? A ja dopiero tutaj wiem, po co żyję – powiedział z przedniego siedzenia Szamil. – Istne piekło na ziemi…– dodała, jakby nie usłyszała. – A ja stąd mam zamiar trafić prosto do nieba.

Wojciech Jagielski pokazał w swojej książce wojnę z perspektywy żony i matki. To zupełnie inne spojrzenie niż opowieść weterana czy relacja reportera. Nie jest to zatem nostalgiczna pieśń wyrażająca tęsknotę za bohaterskimi czynami, ani chłodna, faktograficzna kronika wojny. Mamy raczej do czynienia z przerobionym na słowa, żywym bólem kobiety. Próbą zrozumienia, rachunkiem sumienia i pokutą w jednym. Lara jest świadkiem, oskarżycielem i sędzią.

Jagielski napisał prawdopodobnie najlepszą książkę w swoim życiu. Od historii Lary trudno się oderwać. Jest wstrząsająca, smutna i budzi niepokój. Jest gęsta od emocji. Jej lektura przypomina pompowanie balonu. Pod koniec „Wszystkich wojen Lary” czekamy wyłącznie na ogłuszający huk. Zamiast niego dotrze do naszych uszu szloch matki. Wszystkich matek, które straciły synów, mężów i ojców na wojnach tego świata.