„Wojenka” Magdaleny Grzebałkowskiej to książka wybitna, która zasługuje na wiele nagród i wierzę, że je otrzyma. Autorka udowodniła, że obecnie jest najlepszą reporterką młodego pokolenia.
Bardzo czekałam na tę książkę i wiedziałam, że się nie zawiodę. „Wojenka” Magdaleny Grzebałkowskiej to opowieść o dzieciach, których najlepsze, ale i kluczowe lata rozwoju przypadły na czas wojenny. Miały po kilka lub kilkanaście lat, gdy z dnia na dzień ich świat się zawalił, a wszystko, co pewne, przestało istnieć.
Harde i silne
To, co jest najbardziej niezwykłe, to umiejętność z jaką dzieci zaadaptowały się w nowej rzeczywistości. Bez słowa skargi znosiły trud, niewygody, głód i chłód. Przywykły. Często pracowały ponad swoje siły, by zapewnić sobie i rodzinie przetrwanie. Wykazywały się trzeźwością umysłu i siłą, jakiej nie raz brakowało dorosłym.
Ale były też harde i dzielne, o wiele bardziej samodzielne niż współczesne dzieci. Czy to wojna ich tego nauczyła czy przedwojenne, bardziej surowe wychowanie? Wielu bohaterów Magdaleny Grzebałkowskiej podejmowało samodzielne decyzje, działało w konspiracji, mimo wyraźnego sprzeciwu najbliższych. Wojna była dla nich codziennością, ale i przygodą, z której konsekwencji nie zdawały sobie sprawy.
Zerwane więzi rodzinne
Historie bohaterów „Wojenki” są poruszające. To opowieści o dzieciach, które dorastały w łagrach, nie znając ani swoich rodziców, ani słowa „mama”. I które myślały, że wszystkie dzieci na świecie mieszkają w domach dziecka. Płakałam jak bóbr nad tymi życiorysami.
To historie Japończyków, którym po ataku na Pearl Harbor odebrano majątki, firmy i zamknięto w obozach. Żyli tam w nieludzkich warunkach, stanowiąc tanią siłę roboczą i pracując ponad miarę.
To opowieści o małych Hiszpanach, które opuściły ogarnięty wojną kraj i w ramach „przyjaźni” hiszpańsko-radzieckiej trafiły do ZSRR. Tam po raz pierwszy zobaczyły szczoteczki do zębów. Były dobrze traktowane, mogły się uczyć, rozwijać, bo Stalin marzył, by w Hiszpanii stworzyć przyczółek ZSRR. Ale nie udało im się uciec przed wojną, dopadła je, nawet na drugim krańcu świata.
To też opowiadania o zerwanych więzach. Rozerwanych rodzinach, których już nigdy nie udało się posklejać. Wyrwach w sercach, które dzieci przez całe życie próbowały zapełnić. Nigdy im się to nie udało. Były okaleczone już przez całe życie.
Smaki i zapachy
Ale „Wojenka” nie jest książką bezbrzeżnie smutną. We wspomnieniach ludzi, którzy wtedy byli dziećmi, zachowały się barwy i kolory. Lepsze momenty, dobre chwile, które dawały nadzieję do walki z codziennością. Smaki wojennych potraw, zapachy, od których nie udało się w przyszłości uciec.
Magdalena Grzebałkowska wykonała ogromną pracę. Odwiedziła wiele krajów, zbierając materiały do tej książki, kopała w archiwach, przejrzała stosy dokumentów. Stworzyła reportaż zaangażowany, w którym dzieli się z czytelnikiem swoimi wątpliwościami i opowieściami o pracy nad tekstem. Do książki dołączone zostały zachowane wojenne rysunki dzieci, które zostały nadesłane w 1946 roku na konkurs ogłoszony przez Ministerstwo Oświaty.
„Wojenka” to wspaniała rzecz, która powinna stanowić obowiązkową lekturę dla wszystkich. Pokazuje wojnę oczami najmłodszych, ograbionych z czułości, ciepła i niewinności. Tych, którzy byli zbyt silni, by umrzeć, ale – jak powiedziała jedna z bohaterek – za słabi, by żyć. A jednak przeżyli i dziś dają nam swoje świadectwo.
Polecam i zachęcam, bo takie książki zdarzają się rzadko. Jest to najlepsza rzecz, jaką przeczytałam w tym roku i wątpię, by mogła mieć konkurencję. Sprawdź cenę książki.
Magdalena Grzebałkowska, Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia
Wydawnictwo Agora, 2021
Czytaj:
Putin odbudowuje Rosję, którą rozwalił Gorbaczow i Jelcyn [WYWIAD]