„Witajcie w Polsce. Powroty Polaków z Kazachstanu” to książka, która powinna wywołać ogólnopolską dyskusję. Polacy wywiezieni w 1936 roku na wschód z terenów dzisiejszej Ukrainy, przez dziesięciolecia próbowali wrócić do kraju. Dopiero po 1989 roku powrót ten stał się realny – w teorii. Dziś wielu repatriantów wraca. Kuszą ich obietnice polityków, którzy mówią wprost, że wolą przyjąć rodaków niż uchodźców z Syrii. I kusi ich Polska – wyśniona, wymarzona, pachnąca chlebem i sadami jabłoni.
Byłam bardzo ciekawa tej książki, ale nie spodziewałam się, że wywoła ona we mnie tyle emocji. W 1936 roku jedna decyzja Stalina zaważyła na losach tysięcy ludzi. Z terenów dzisiejszej Ukrainy przesiedlono na Wschód, do Kazachstanu, setki rodzin. Przez wiele dni kobiety, dzieci, starcy jechali bydlęcymi wagonami bez informacji dokąd tak naprawdę ich wywożą. Wysadzono ich w stepie. Wokół nie było niczego, tylko tabliczka z numerem.
W Zielonym Gaju
Później wokół tych tabliczek rozrosły się wsie przesiedleńców (o malowniczych nazwach kompletnie nieprzystających do tamtejszej rzeczywistości – Jasna Polana, Zielony Gaj). Najpierw jednak musieli sobie radzić w skrajnie trudnych warunkach. Gnieździli się w lepiankach, walczyli z mrozem, głodem, chorobami. Ci, którzy przeżyli, zahartowali swoje organizmy i wrośli w step, stając się częścią przyrody. Nauczyli się ezgystować w miejscu, do którego trafili.
Pracowali, uczyli się, kochali i wiązali na całe życie. Na kazachskim stepie rosły kolejne pokolenia. Ale mit Polski – pramatki, utraconej ojczyzny, o której z rozrzewnieniem opowiadały babki, ciągle powracał. Aż nadszedł 1991 rok, ZSRR się rozpadło. W Kazachstanie nastał chaos, coraz trudniej było funkcjonować w nowej rzeczywistości. I wtedy pojawiły się myśli o powrocie do ojczyzny.
Kim oni są?
Okazało się, że powrót nie jest wcale taki prosty. Zebranie dokumentów, kosztowne i czasochłonne, niczego nie gwarantuje. Urzędnicy w kraju nie wiedzieli, jak ugryźć ustawę repatriacyjną. Nie mieli też świadomości, dlaczego Polacy znaleźli się w Kazachstanie i dlaczego właściciwie po tylu latach chcą wrócić. I czy to rzeczywiście jedni z nas? Mówiący po rosyjsku, znający bardzo słabo (a często w ogóle) język polski?
Czytaj:
10 książek o naturze, które warto poznać. Znasz je wszystkie?
10 reportaży o PRL-u dla miłośników non-fiction
Wolimy Was niż Syryjczyków
Sytuacja zmieniła się w 2017 roku po nowelizacji ustawy o repatriacji. Ma ona ułatwić repatriację osobom deportowanym do byłych republik radzieckich: Kazachstanu, ale też Azerbejdżanu, Armenii, Uzbekistanu, Gruzji. Zgodnie z ustawą w kraju mają powstawać ośrodki dla adaptacyjne dla emigranów, umożliwiające korzystanie z kursów języka polskiego. Powracający Polacy otrzymają również dofinansowanie na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych.
Tyle w teorii. Życie okazało się inne.
Co jest wartością tej książki?
Niezwykłą częścią tej opowieści jest to, że dzieje się ona tu i teraz. Repatrianci wracają na naszych oczach, a my o tym nic nie wiemy, bo w kraju nie ma takiej dyskusji. Politycy ich zapraszają, mówiąc wprost, że wolą przyjąć ich niż uchodźców z Syrii. Narracja ta ma wydźwięk negatywny – z założenia traktowani są oni jak obywatele drugiej kategorii. Po przyjeździe okazuje się, że wyśniona Polska ma drugą, obojętną twarz.
Sprzedać dom i wspomnienia
Polacy w Kazachstanie podejmują trudne decyzje. Rezygnują z pracy, sprzedają domy, samochody. Zostawiają całe swoje życie – przyjaciół, rodzinę. I wspomnienia. Gdy wreszcie uda im się przyjechać do Polski, trafiają do ośródków adaptacyjnych, gdzie zabijają czas. Chodzą na kursy języka polskiego, ale nie mogą dostać pracy, więc nie są w stanie rozwijać kompetencji językowych. Szczęście mają ci, którym uda się otrzymać mieszkanie komunalne i pomoc finansową ze strony państwa. Zazwyczaj jest ono do remontu, ale – co podkreśla w wielu miejscach autor książki – Polacy przyjeżdżający ze Wschodu pracy się nie boją.
Tylko że tęsknią. Trudno im odnaleźć się w nowej rzeczywistości. I choć niemal wszyscy nie żałują powrotu do Polski, nie czują się tutaj u siebie. Nie są też dobrze traktowani – raczej na dystans, jako ci „Ruscy”.
Spojrzenie oczami uchodźców
Niesamowite jest to, że „Witajcie w Polsce. Powroty Polaków z Kazachstanu” ma taki sam wydźwięk jak opowieści o uchodźcach próbujących zasymilizować sie w Polsce. Ośrodki adaptacyjne, kursy języka polskiego i trudna rzeczywistość. Brak pracy, brak perspektyw na dobrą przyszłość, obojętność przechodniów i sąsiadów. Rodacy wracający z Kazachstanu mierzą się dokładnie z tymi samymi problemami co Syryjczycy, Ukraińcy, Czeczeni i przedstawiciele innych nacji, którzy budują swoją teraźniejszość w Polsce.
Bardzo była potrzebna taka książka. Może dzięki niej uda się zmienić narrację o przybyszach z zewnątrz – niezależnie od tego, z którego kraju przybywają.
A jeśli usłyszymy w sklepie czy na bazarku Polaka zaciągającego z wschodnim akcentem, spojrzyjmy na niego łaskawiej. To dokładnie taki sam Polak jak my – ani nie lepszy, ani nie gorszy. Po prostu z inną historią.
Czytaj:
PeeReL zza krat: Opowieść o kraju sprzeczności i absurdu