Upał Michała Olszewskiego: wokół osi czasu nawijam naprawdę grube tematy

Fot. Łukasz Stańczyk

Upał Michała Olszewskiego to ponura opowieść o kondycji współczesnych mediów. Tych, którzy nie wiedzą, jak wygląda praca w redakcjach polskich serwisów internetowych, wprawi w przerażenie. Olszewski mistrzowsko pokazuje bezwzględność z jaką media kreują rzeczywistość. Nie liczy się nic innego, tylko żeby żarło, żeby się klikało, słupki szły w górę, a hejterzy i trolle naparzali się w komentarzach. Bo wtedy na chwilę wygrywamy wyścig, zostawiamy w tyle konkurencję, jesteśmy na topie, pokazujemy, że wiemy, co siedzi ludziom w głowach, co ich interesuje. A jak ich nie interesuje to zaraz to zmienimy. Bo to my jesteśmy Wielkimi Kreatorami.

Sięgnęłam po tę książkę, bo byłam ciekawa, jak reporter poradzi sobie w świecie fikcji. Michał Olszewski jest laureatem Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Najlepsze buty na świecie. Pokazał w niej, że potrafi obserwować rzeczywistość. W Upale jednak udowadnia, że jest nie tylko świetnym obserwatorem tego, co się dzieje dokoła nas, ale również komentatorem. Pracuję w mediach internetowych już siedem lat i jestem zaskoczona, jak wiernie oddał specyfikę tej branży. Jego opowieść jest nieco przerysowana, ale doskonale pokazuje kierunek, w którym zmierza dziennikarstwo. Na dno. Zastępuje je moderacja kontentu, nieustanne śledzenie trendów w internecie, wyłapywanie wszystkich zjawisk, choćby najbardziej absurdalnych. I animowanie społeczności 24 godziny na dobę, przywiązywanie jej do siebie tak, żeby pierwszą rzeczą po przebudzeniu i ostatnią przed zaśnięciem było sprawdzenie statusów ulubionych serwisów.

Fot. Łukasz Stańczyk

Fot. Łukasz Stańczyk

Nie teraz, mamo

Główny bohater Upału to 40-letni Fej (od Facebooka), zajmujący się moderacją kontentu w krakowskim serwisie „Miasto na Gorąco”. Wymyśla trendy i akcje promocyjne, szkoli stażystów (zwanych „narybkiem”), ale przede wszystkim odpowiada za media społecznościowe. Jak sam o sobie mówi: „Szeruję, lajkuję, followuję, wokół osi czasu nawijam naprawdę grube tematy (…), jestem redaktorem kontentu, lubię być kontent”. Redakcja zmaga się z falą gorąca, a Fej próbuje na niej ugrać jak najwięcej.

Główny bohater jest uzależniony od sieci. Spędza w niej 24 godziny na dobę, nawet kiedy śpi, śnią mu się tematy. Życie zawodowe miesza mu się z prywatnym, w każdej rozmowie, myśli, zdarzeniu doszukuje się materiału na temat. Leczył się w ośrodku uzależnień, ale przerwał terapię, czując, że marnuje tam czas. Nie mógł znieść, że tyle rzeczy dzieje się w danej chwili na świecie, a on nie może ich obserwować. Jest przekonany, że kontroluje swoje życie, ale o tym, że tak nie jest, przekona się wkrótce. Z zewnątrz wszystko wygląda pięknie: ma dobrą pracę, w której jest doceniany, żonę, dwoje dzieci, matkę, która się o niego martwi, dom na kredyt. Ale żonę okłamuje, bo ma kochankę, z dziećmi od dawna nie spędzał czasu, z matką nie ma czasu porozmawiać, a w domu praktycznie nie bywa. Z nikim nie ma czasu rozmawiać, wszystkie połączenia odrzuca, bo przecież tyle się dzieje na świecie, sieć wrze, a on nie może wypaść z rytmu.

Przeczytaj także rozmowę z Michałem Olszewskim: „Najlepsze buty na świecie” to mój prywatny katalog polskich traum

Jestem po stronie czynnej, a nie biernej

Fej jest uzależniony również od pozyskiwania informacji. O swoich rodzicach mówi, że żyją w „głębokim ubóstwie informacyjnym”. Nie potrafi zrozumieć, jak można nie znać sytuacji politycznej na Filipinach, nie interesować się globalnym ociepleniem i podnoszeniem poziomu wód w oceanach. Myśli, że dzięki rozległym zainteresowaniom jego wiedza jest głęboka. My wiemy, że tak nie jest. Olszewski znakomicie tu pokazuje, że śledząc nieustanne doniesienia ze świata, tak naprawdę nic nie wiemy. Dajemy się omamić medialnej papce i wciągnąć w wir śledzenia czerwonych pasków, myśląc, że to jest prawdziwe życie. A tymczasem ono nas omija, na nasze własne życzenie.

Upał to nie tylko ponura wizja świata, w którym tracimy swój czas na śledzenie newsów, które nie mają większego wpływu na nasze życie. To również obraz tego, jaką pułapką może być życie w wirtualnym świecie. Rozpad więzi w rodzinie, więzi społecznych i rozkład własnego ja to tylko niektóre z konsekwencji, jakie poniesiemy, gdy damy się wciągnąć w sieć.

Upał Michał Olszewski

Fot. Łukasz Stańczyk

Zdania złożone tylko zawadzają

Powieść Michała Olszewskiego pokazuje również fatalny stan, w jakim znajdują się polskie media. Rzetelność, sumienność, uważność odeszły w niepamięć. Teraz liczy się news. Ma być szybko, bo konkurencja nie śpi. Ma być mocno, bo trzeba przyciągnąć uwagę czytelnika. I ma być krótko, zwięźle i na temat.

Teraz krótko wam powiem o tajnikach tego zawodu. Generalnie, prawda, czas. Ten pośpiech, ten bieg, wszystko. Wiecie, jak jest. Szybkość to wolność. Każdy z nas tutaj biegnie, nie ma czasu na gry wstępne, raz-dwa, ad rem, fiuuu, ejakulacja i po wszystkim. I jedziemy dalej. Dużo akapitów, żeby czytelnik się nie męczył. Bez zdań wielokrotnie złożonych i wyrazów wielosylabowych, ponieważ, jak dowiodły badania, są one męczące i tylko zawadzają.

Olszewski pięknie portretuje nie tylko media, ale także stażystów, którzy marzą o pracy w tym zawodzie. Nie wiedzą, w czym chcą się specjalizować, nie mają zainteresowań, nie rozumieją słów, których używają, nie potrafią napisać prostego tekstu. „Gram amatorsko na giełdzie, choć giełda, jak mawiał Marks albo ktoś inny, to wymysł szatana. Choć szatana przecież nie istnieje. Choć z drugiej strony nie wiem” – mówi stażystka, którą bohater prosi o powiedzenie kilku słów o sobie. Diagnoza przyszłych nabytków polskiego dziennikarstwa jest miażdżąca.

Olszewski odważnie komentuje rzeczywistość w jakiej żyjemy. Bawi się językiem, używając branżowych sformułowań i skrótów z internetu, które na stałe zagościły w naszej mowie potocznej. Bawi się również formą, co wielokrotnie widać w książce: poczynając od użycia hasztagu w tytule, przez dokonywanie retrospekcji przez Feja i przeplatanie jego opowieści tekstami czytelników nadsyłanymi na konkurs.

Po przeczytaniu ostatniej strony Upału Michała Olszewskiego w głowie robi się cicho. Wymowa książki jest jednoznaczna. Daliśmy się wciągnąć w maraton, który nigdy się nie kończy. W diabelski młyn, który nigdy nie zwalnia. Świat się zapędził w swoim dążeniu do technologicznego postępu, nie ma już nadziei na zmianę. Ale wciąż możemy ocalić siebie, w porę wysiadając z wagonika, którym gnamy na oślep w nieznanym sobie kierunku. Czasu jednak jest coraz mniej.

Znakomita powieść. Rewelacja.

Michał Olszewski, Upał
Wydawnictwo Znak 2017

Wokółfaktu poleca

Czytaj także: