Polska odwraca oczy Justyny Kopińskiej to wyróżniający się na rynku zbiór reportaży. Nie tylko dlatego że jego autorka zdobyła European Press Prize, nazywaną europejską Nagrodą Pulitzera. Istnieją również inne powody.
Polska literatura faktu ma się świetnie, o czym świadczy nie tylko liczba wydawanych tytułów, ale również ich zróżnicowanie. Bo w ramach jednego gatunku ukazują się rozmaite teksty: literackie i te, które przywiązują większą uwagę do treści niż do formy, teksty na pograniczu realizmu i fikcji, i mocno osadzone w rzeczywistości. Reportaże Justyny Kopińskiej należą do tych ostatnich. Są brutalne, wstrząsające, w żadnym miejscu niewygładzone, niestonowane. To głos skrzywdzonych, często bezbronnych ludzi, domagających się pomocy i uwagi otoczenia. Od Kopińskiej otrzymali jedno i drugie.
Justyna Kopińska zmienia rzeczywistość
Nie każdy reporter chce wpływać na rzeczywistość. Niektórym zależy przede wszystkim na opowiedzeniu historii. Cieszą się, jeśli pójdzie za tym coś więcej, jeśli materiał trafi do czytelników tak, że wpłynie na poprawę życia bohaterów. Ale nie rozpaczają, jeśli to się nie wydarza. Justyna Kopińska wyróżnia się na tym tle – pisze w konkretnym celu. By nie tylko odmienić los swoich rozmówców, ale by zmienić prawo. Mało jest tekstów, które wywierają tak ogromny wpływ na rzeczywistość.
Justyna Kopińska pochyla się nad tymi, których nikt nie chciał słuchać. Pisze o różnych sprawach karnych, obnażając nieefektywność i nieudolność działania polskiego wymiaru sprawiedliwości. O mordercach wychodzących wcześniej na wolność za dobre sprawowanie, o opieszałości prokuratury i uchylaniu się od nałożenia kary za gwałty ze względu na uprzednią niekaralność sprawców, wreszcie o dzieciach, nad którymi znęcano się w zakładzie zamkniętym i w domu dziecka prowadzonym przez siostry zakonne. O systemach kar cielesnych, wystawianiu dzieci w bieliźnie na mróz, faszerowaniu ich lekami, biciu i zamykaniu za karę na noc w pokoju na klucz. Po publikacji jej reportaży organy ścigania wzięły się do pracy. Wznowiły postępowania przeciwko oskarżonym, przysłały kontrole do ośrodków, do pokrzywdzonych zgłosili się adwokaci z ofertą pomocy. Zajęły się tym, czym powinny się zająć od początku.
Jest nieustępliwą dziennikarką śledczą
Kopińska wybrała sobie trudną profesję. Polski wymiar sprawiedliwości jest dziurawy, wiele w nim patologii, a w dodatku nie zawsze stoi po stronie pokrzywdzonych obywateli. Wielotygodniowe, czasem wielomiesięczne oczekiwanie na odpowiedzi od prokuratorów, sędziów czy rozpatrzenie wniosku o dostęp do akt niejedną osobę by zniechęciło do parania się tym zawodem. Ale nie Kopińską. W niej każde zderzenie się ze ścianą i każda absurdalna odpowiedź organów ścigania wywołuje jeszcze większą determinację. Żeby drążyć, dowiadywać się, szukać prawdy. I pomagać tym, którym wymiar sprawiedliwości pomóc nie chce.
Czytaj także: 5 powodów, dla których warto przeczytać Diabła i tabliczkę czekolady Pawła Piotra Reszki
Kopińska stoi po stronie skrzywdzonych. A nie zawsze jest oczywiste to, kto jest skrzywdzony. Czasem się okazuje, że kat również może być ofiarą. Reporterka nie wydaje wyroków, słucha tego, co mówią jej bohaterowie, choćby to było bardzo kontrowersyjne. Zagląda do miejsc, od których większość Polaków odwraca oczy i sprawdza, co dzieje się za wysokimi murami. Jak strażnicy znęcają się nad więźniami, katując ich w dźwiękoszczelnych celach, a pracownicy aresztu uwikłani są w handel narkotykami. Jak w ośrodkach socjoterapeutycznych starsze dziewczyny biją i gwałcą młodsze. Kopińska zmusza nas, żebyśmy na chwilę skupili wzrok na tym, co nas otacza. I nie robi tego po to, by nami wstrząsnąć (choć to się dzieje całkiem naturalnie przy lekturze jej tekstów), ale żebyśmy dostrzegli w jak absurdalnym świecie przyszło nam żyć.
Szuka nieoczywistych historii
To można określić tylko w kategoriach daru – albo ktoś go ma, albo nie. Justyna Kopińska zdecydowanie go posiada. Potrafi wywracać historie do góry nogami i patrzeć na nie w sposób nieoczywisty. Nie boi się przy tym zadawać mocnych pytań, których pewnie niejedna osoba by nie zadała. I nie osądza, choćby słyszała z ust bohatera najbardziej bezsensowne i absurdalne teorie. Widać to choćby w tekście poświęconym Annie, żonie Mariusza Trynkiewicza, która stwierdza, że dwadzieścia pięć lat dla czterokrotnego mordercy to zbyt duża kara, a chłopcy, których zamordował, sami byli sobie winni, bo włóczyli się koło rzeki. Poza tym i tak nie wiadomo, co by z nich wyrosło.
Kopińska drąży, wywlekając na wierzch różne bolączki, nad którymi na co dzień wolimy się nie zastanawiać. Z uwagą przygląda się psychopatom, szukając przyczyn ich zachowań, zagląda do ich rodzin, rozważając, czy to w nich leży odpowiedź na pytanie, co ich pcha do popełniania takich czynów. Patrzy tam, gdzie nikt nie chce nawet rzucić okiem i słucha tego, na co pozostajemy głusi. A jak do uważnego spojrzenia i wytężonego ucha dodamy lakoniczny, oszczędny styl jej tekstów, otrzymamy znakomitą książkę. Trudną i obciążającą, ale skłaniającą do refleksji.