– Integracja Europejczyków i muzułmanów jest możliwa pod warunkiem, że muzułmanie zaakceptują, a co więcej, zaczną współtworzyć cywilizację europejską, opartą na wolności, równości i braterstwie. Wchłoną humanizm i demokrację europejską do swojego pojmowania świata – mówi Piotr Ibrahim Kalwas. O stosunku do religii, rozdarciu świata islamu oraz o tym, ilu muzułmanów to radykałowie, opowiada autor książki Egipt: Haram Halal.
Katarzyna Stańczyk: Można mieć swój własny islam?
Piotr Ibrahim Kalwas: Trzeba. Trzeba zawsze mieć swoje spojrzenie i ogląd świata. Bez względu na to czy religijne czy nie. Myślimy sami, nie powtarzamy, tylko korzystamy od mądrzejszych od nas. Uczymy się, żeby być niezależni i krytyczni. Do wszystkiego.
Przeszedł Pan na islam, przestrzega wszystkich obowiązków religijnych, nie je wieprzowiny, nie pije alkoholu, ale jednak mówi Pan, że trzyma się daleko od tradycjonalizmu islamskiego. To popularna postawa?
Nie. Większość muzułmanów powtarza i powiela. Zresztą chrześcijan tak samo. Dogmaty zamykają bramy myślenia, to dla mnie nie religia, to niewola umysłowa. Wybieram sobie co chcę z religii, tak samo jak z każdej idei czy prądu myślowego. Biorę z zewsząd, z życia, to, co sprawia mi radość, daje mądrość, inspirację, miłość i buduje swój islam. Ten islam to całe moje życie, to cały ja. Ja już nic nie muszę.
Ilu muzułmanów myśli o religii tak jak Pan?
Tylko ja tak myślę jak myślę. To moja tariqa – droga i nikomu jej nie narzucam. Moja żona, też muzułmanka, myśli jeszcze inaczej, a nasz syn, Hasan, nie zgadza się z nami i wszyscy cudownie się spieramy. Każdy sam, indywidualnie – tak powinno być. Własna droga wypracowana samemu, nie powtarzanie. Mało takich muzułmanów, niestety, ale jednocześnie coraz więcej. Światło tym razem idzie z Zachodu. Ex occidente lux.
Ludzie Zachodu najczęściej postrzegają muzułmanów poprzez zapisy z Koranu, nakazujące im mordowanie niewiernych. Jaką grupę w świecie islamu stanowią fundamentaliści i konserwatyści?
Ci mordercy, brodaci bandyci, terroryści, zboczeńcy religijni to ułamek procenta bardzo widoczny w codzienności świata, niestety. Natomiast dobrych muzułmanów, którzy nie skrzywdziliby muchy, ale jednocześnie o fundamentalistycznym, konserwatywnym światopoglądzie opartym na skostniałym tradycjonalizmie, jest w półtoramiliardowej społeczności muzułmańskiej bardzo dużo, myślę, że to ponad trzy czwarte. To ludzie zachowawczy, ale ludzie, którzy nie mają żadnych krwiożerczych zapędów wobec innych. To wynik setek lat kolektywnego myślenia, braku indywidualizmu, oświecenia, demokracji, a przede wszystkim wolności w świecie islamu. Miłosz nazywał takie pojmowanie świata „umysłem zniewolonym”.
Dlaczego świat islamu nie próbuje nadążyć za zmieniającą się rzeczywistością i nie reinterpretuje kontrowersyjnych fragmentów Koranu?
Bo edukacja jest w nim na żenująco niskim poziomie. Świat arabski, świat niegdysiejszych fenomenalnych naukowców i filozofów to obecnie czarna dziura intelektualna. Ten świat nie miał ani swojego Woltera ani Lutra, nie przeżył oświecenia, jak wspomniałem, renesansu, rewolucji przemysłowych i ideowych, łapami pustynnych, skretyniałych szajchów zniszczył swoje ogromne niegdyś dziedzictwo filozoficzno-humanistyczne. W ok. XIV w. wpadł w ręce tępych teologów i doktrynerów religijnych, wpadł w ręce kleru, a to najgorsze, co może być dla kultury i cywilizacji: Kościół i Meczet czyli religia skolektywizowana i dogmatyczna. Na szczęście Oświecenie uchroniło Zachód od tego. Islam czeka na oświecenie.
Jesteśmy w tyglu. Świat arabski wrze: z jednej strony próbuje się demokratyzować i odejść od tradycjonalizmu, a z drugiej radykałowie zyskują rzesze popleczników. Świat islamu jest rozdarty?
Bardzo. Bo napiera na niego coraz intensywniej, coraz szybsza, globalna sekularna zachodnia nowoczesność. A islam to świat pozbawiony etosu modernizmu, zaskorupiały i zacofany. Więc jednocześnie broni się przed tą „bezbożną” obcą nowoczesnością, a z drugiej strony potwornie jej Zachodowi zazdrości i pożąda jej. Kompleksy zapóźnienia cywilizacyjnego, zanik progresywnej twórczej myśli i edukacji, obskurancki tradycjonalizm i chora seksualność to cztery podstawowe sprawy pogrążające od kilkuset lat świat islamu w postępującej zapaści. Radykałowie mniejsi i więksi to ofiary tej potwornej zapaści, to tak naprawdę niewolnicy własnej monstrualnej głupoty i fanatyzmu.
Społeczność muzułmańska rozrasta się w Europie. Myśli Pan, że możliwa jest integracja Europejczyków i muzułmanów? I wspólne życie, bez wzajemnej niechęci i lęku?
Oczywiście, jak najbardziej, konieczna wręcz. Pod warunkiem, że muzułmanie zaakceptują, a co więcej, zaczną współtworzyć cywilizację europejską, opartą na wolności, równości i braterstwie. Wchłoną humanizm i demokrację europejską do swojego pojmowania świata. Ja mieszkam w Egipcie i całkowicie przestrzegam i prawa i obyczajowości egipskiej, mimo iż krytykuję ją. Tego samego oczekuję od imigrantów muzułmańskich w Europie: całkowitej integracji, współtworzenia i twórczej, budującej krytyki. Jak nie, to tak jak powiedział burmistrz Rotterdamu – muzułmanin i z pochodzenia Marokańczyk: bye-bye, wracajcie do siebie.
Określa Pan siebie jako kosmopolitę, ale na miejsce do życia wybrał Pan zamknięty świat. Egipt, a nie choćby Maroko, kraj muzułmański, ale bardziej liberalny. Dlaczego?
W Egipcie mam dom i dziecko chodzi tutaj do szkoły. Kocham Egipt do szaleństwa, nie mogę bez niego żyć. Poza tym mieszkam jeszcze w kilku innych krajach. Cały czas krążę. Tak, jestem kosmopolitą i obywatelem świata. Tak lubię najbardziej.
Świadomie wybrał Pan Egipt, mówi, że tęskni za nim, gdy z niego wyjeżdża, a w książce Egipt: Haram Halal obnaża Pan hipokryzję Egipcjan i wyciąga na wierzch wszystkie rzeczy, które chcieliby ukryć przed cudzoziemcami. Po co?
Krytycyzm, negowanie, podglądanie cudzych patologii, obnażanie, kpina to moje pasje. A przede wszystkim samokrytycyzm, ja zawszę zakładam że się mylę. Ferment intelektualny i wieczna kłótnia, to to, co najbardziej lubię. Polskę i Polaków krytykuję od dziecka. Gdziekolwiek jestem, tam krytykuję. Na krytyce i samokrytycznej refleksji powstała potęga Europy.
Bohaterzy Pana książki to wąska i specyficzna grupa. Wybiera Pan jednostki wyróżniające się z tłumu, prezentujące wyraziste poglądy, np. ateistów młodego pokolenia, którzy marzą o opuszczeniu kraju. To tylko fragment tkanki społecznej Egiptu. Pisze Pan o nich, bo nikt inny nie chce im dać prawa głosu?
Miedzy innymi tak, chcę żeby zostali usłyszeni przez wolny, demokratyczny świat. Nie, moimi bohaterami są wszyscy Egipcjanie, opisuję cały przegląd egipskiego społeczeństwa.
Powiedział Pan kiedyś, że Egipcjanie mają obsesję na punkcie szpiegów. I że zwraca Pan dużą uwagę na to, co pisze w mailach, nawet po polsku, nie chcąc mieć żadnych nieprzyjemności. Nie boi się Pan więc prowokować w książce?
Z tymi mailami to z kolei ja przesadzam. Sam mam chyba obsesję na punkcie szpiegów. Tak też twierdzi moja żona. Widzi Pani jak się mylę? Ciągle się mylę. To jest cudowne.