Helena Kowalik w zbiorze reportaży „PeeReL zza krat” przypomina sprawy sądowe, które kilkadziesiąt lat temu budziły ogromne emocje u Polaków. Rozpalały wyobraźnię bądź przeciwnie wywoływały lęk i paniczny strach. Książka obrazuje absurdalny system sądowniczy PRL-u i skomplikowaną rzeczywistość, w której musieli odnaleźć się szarzy obywatele.
Helena Kowalik to dziennikarka, która wiele godzin spędziła na salach sądowych. W „PeeReLu zza krat” przypomina historie głośnych spraw z lat 1945-1989 roku. Z opowieści wyłania się obraz kraju sprzeczności i absurdu. Słodko-gorzkie teksty autorki są jednocześnie lustrem, w którym odbija się obraz bezwzględnego i okrutnego systemu oraz zmanipulowanych lub zastraszonych obywateli.
O czym jest „PeeReL zza krat”?
Książkę podzielono na cztery główne rozdziały, poświęcone przestępstwom politycznym, oszustwom, morderstwom i rozbojom oraz działaniom na niekorzyść skarbu państwa. Do każdego z nich przyporządkowano różne sprawy, które razem składają się na obraz ówczesnej rzeczywistości.
„PeeReL zza krat” to misz-masz różnych ludzkich historii. Wątki plotą się i wiją, by razem stworzyć obraz systemu sądowniczego, w którym brak było jakiejkolwiek logiki. W jakim innym kraju jednocześnie można było trafić do obozu pracy za szerzenie plotek lub zostać skazanym na karę śmierci na podstawie pomówień?
Wszystkich oszukać
W „PeeReLu zza krat” przeczytamy wstrząsającą opowieść o morderstwie Lipów, rodzinie, której życie odebrali sąsiedzi. U podłoża zbrodni leżała zwyczajna zazdrość. W książce poznamy też historię mężczyzny, który oszukał elitę i urzędników, udając konsula austriackiego. W systemie, w którym nie można było głośno wyrazić tego, co się myśli, jemu udało się przechytrzyć wszystkich! Mężczyzna bywał na spotkaniach towarzyskich, zatrudniał pracowników dyplomatycznych, urządzał placówkę we Wrocławiu. W swoim oszustwie wykazał się niebywałą fantazją. Na podstawie jego losów w 1989 roku powstał film.
Donieść na wszystkich
Z „PeeReLu zza krat” poznamy także kulisy procesu „Krwawego Julka”, czyli Juliana Polan-Haraschina, który zrobił karierę, bazując na sfabrykowanym życiorysie. Jako sędzia znany był ze swojej bezwzględności – skazał na karę śmierci 60 wrogów ustroju komunistycznego. Wcześniej był szpiegiem, donosił na księży, m.in. na Karola Wojtyłę. Agenci patrzyli na niego z politowaniem, mówiąc, że… nie ma kręgosłupa moralnego (agenci!)
Czy warto sięgnąć po tę książkę?
Zbiór tekstów niesie ze sobą dawkę sporej wiedzy zarówno o systemie sądowniczym PRL, jak i o nastrojach, jakie panowały wśród obywateli. Książkę czyta się z mieszaniną fascynacji i… obrzydzenia (np. przy sprawach morderstw).
Minusem tej pozycji jest brak wyraźnego rozgraniczenia pomiędzy kolejnymi historiami. W czterech rozdziałach tematycznych znajdują się różne opowieści, pomiędzy którymi nie ma wyraźnych odstępów. Często ze zdziwieniem odkrywałam, że nowy akapit nie jest nowym wątkiem w przedstawianej historii, ale… nową opowieścią. Utrudniało to lekturę.
Pomimo tego warto dopisać sobie tę pozycję do listy książek do przeczytania. Może Was zaskoczyć!
Czytaj: