„Może morze wróci” Bartka Sabeli. Od głupoty ludzkiej włos się jeży na głowie

Może morze wróci?
Fot. Staecker

Gdzie leży Morze Aralskie? A może raczej gdzie leżało? Przyznaję bez bicia: nie odpowiedziałabym na to pytanie z marszu. Nie wiem, czy w ogóle potrafiłabym podać prawidłową odpowiedź. Nie znałam historii tej katastrofy ekologicznej i nie zdawałam sobie sprawy, że głupota ludzka może sięgać aż tak daleko. Dopiero lektura „Może morze wróci” Bartka Sabeli otworzyła mi oczy.

Morze Aralskie wcześniej i dziś

Fot. NASA, Zafiroblue05

Na początku XX wieku ktoś wymyślił, aby na terenie pustyni Kara-kum zbudować kanały irygacyjne. Pomysł zarzucano (na szczęście), zresztą, ZSRR miało wtedy ważniejsze sprawy na głowie. Aż w okolicy 1960 roku w „wielkich” umysłach plan odżył. Idea uczynienia z Uzbekistanu potęgi bawełnianej przysłoniła władzom oczy, uszy i przede wszystkim – zdrowy rozsądek. Z delty potężnej rzeki Amu-darii poprowadzono setki kanałów, które miały nawadniać pola. Ponieważ efekt miał być szybki, tak też je budowano – niedokładnie, pomijając podstawowe zasady hydrologiczne, znane ludzkości od tysięcy lat. I efekt był, lecz nie do końca taki, jakiego się spodziewano. „Białe złoto”, jak nazywano bawełnę, rosło, zyski również, potęga powstała. Ale rzeka zaczęła wysychać. A z nią – Morze Aralskie.

[h2]Z mapy znikają połacie ziemi[/h2]

Wyobrażacie sobie, że nagle z mapy Europy miałyby zniknąć Czechy? Całe państwo, jedno dmuchnięcie i puff, nie ma! Wydaje się to niemożliwe, a jednak tak było z Aralem. Morze zaczęło się kurczyć w zastraszającym tempie. Jeszcze w latach 60. XX wieku było czwartym zbiornikiem wodnym świata, o powierzchni 68,5 tys. km. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku, 4 lata temu, jego powierzchnia wynosiła już jedynie 13 tysięcy kilometrów. Zniknęło 80 procent zbiornika.

Może morze wróci?

Fot. Staecker

W miejscu, w którym kilkanaście lat temu pływały ryby, dziś chodzą… wielbłądy. Tak, powstała tam pustynia. Nie ma bawełny, nie ma wody, nie ma zwierząt ani roślin. Zdjęcia, na których możemy zobaczyć stare, zardzewiałe statki na piachu, robią olbrzymie wrażenie. Bawełniani myśliciele zapomnieli o ważnej kwestii: pod każdą pustynią znajduje się sól. Jeśli taki obszar nawodnimy, ona wyjdzie na wierzch. Dziś w korycie Morza Aralskiego sól jest wszędzie: na galaretkowatej powierzchni, w powietrzu. Z pięknego morza, wokół którego rozrastały się kurorty i w którym kwitło życie, dziś pozostało śmierdzące bajoro.

[h2]Jak pachnie Uzbekistan?[/h2]

Rozmiar tej katastrofy mnie przeraził. Bartek Sabela opowiada o niej emocjonalnie, ale w takim wypadku nie da się chyba powstrzymać emocji. Być może dlatego czytelnik tak mocno oburza się, dziwi i szokuje, że tekstu tego nie napisał człowiek pióra, ale architekt. Autor niczego nie udaje, nie kreuje się, wydaje się też, że wyjazd do Uzbekistanu relacjonuje szczerze, nie zatajając wstydliwych szczegółów. Wielkim plusem jest wartkość narracji, brak ustalonego porządku fabuły i ZDJĘCIA. Tak, do książki dołączone są fotografie, które wykonał autor, ale i te, które znalazł w archiwach, np. Leona Barszczewskiego.

Jakie są jeszcze zalety „Może morze wróci”? Olbrzymia porcja wiedzy podana w smaczny sposób. Dowiedziałam się wiele nie tylko o Uzbekistanie (a raczej w ogóle się dowiedziałam, bo mój poziom informacji o tym kraju był zatrważająco niski), jego mieszkańcach i kulturze, ale i o sąsiednich krajach oraz o historii rejonu. Przeniosłam się do czasów, kiedy po Jedwabnym Szlaku wędrowały karawany. Zwiedzałam meczety i medresy. I wreszcie – kosztowałam miejscowych specjałów na bazarach. Tak, kosztowałam, bo potrawy i bazary odgrywają w książce dużą rolę. Ona po prostu pachnie: orzechami, owocami, chlebem. I tchnie z niej życzliwość i ludzka sympatia. Autor nie porusza się po ścieżkach wyznaczonych w przewodnikach „Lonely Planet”, wykorzystuje je jedynie przy poszukiwaniu noclegu. W dzień nieustannie zbacza z wyznaczonych szlaków, rozmawia z miejscową ludnością, szuka prawdziwego Uzbekistanu. A ten, jak można się domyślić, jest inny od ładnych rysunków w przewodnikach.

[h2]Może morze wróci?[/h2]

Tę pozycję szczerze polecam. I proszę o niezwracanie uwagi na miejscowe zgrzyty w tekście czy na twardy i szorstki papier. To może denerwować, ale zdecydowanie nie jest tu najważniejsze. No i ta okładka! Cudo po prostu.

Daję 5,5/6.

PS. Sabela opowiada też o nowych pomysłach elity Rosji, np. zawróceniu rzek syberyjskich i skierowaniu ich na pustynne obszary Azji Środkowej. Albo wysadzeniu lodowców Pamiru i przywróceniu Morza Aralskiego. To nie żart 🙁 Włos się jeży na głowie.