Modlitwa o deszcz Wojciecha Jagielskiego: podróż do świata, w którym wolność jest najwyższą wartością

Modlitwa o deszcz Wojciech Jagielski
Fot. Łukasz Stańczyk

Modlitwa o deszcz Wojciecha Jagielskiego to 500-stronicowa podróż w czasie i przestrzeni, którą mógł napisać tylko geniusz. To książka fascynująca, totalna, serwująca czytelnikowi olbrzymią dawkę wiedzy o Afganistanie, a przy tym jasno objaśniająca, o co tam właściwie chodzi. To porywająca wyprawa do pustynnej krainy, przeoranej zagubionymi w górach dolinami i zamieszkanej przez ludzi, dla których wolność jest najwyższą wartością.

Przeczytanie opasłego tomu Wojciecha Jagielskiego zajęło mi tydzień. Później musiałam przespać się z zaserwowaną mi wiedzą, żeby ją sobie odpowiednio poukładać w głowie. Dalej nie pamiętam nazwisk wszystkich władców Afganistanu i nie potrafiłabym ich wymienić po kolei, ale nie o to tutaj chodzi. Po lekturze Modlitwy o deszcz zrozumiałam, dlaczego od ponad trzydziestu lat w Afganistanie toczy się wojna, wiem o co walczyły kolejne partyzanckie ugrupowania i jak ciężki jest los Afgańczyków, co kilka lat zmuszanych do odnajdywania się w nowej rzeczywistości.

Chcesz z nami walczyć? Walcz z każdym z osobna

Afganistan to fascynujący i zróżnicowany kraj. Pustynne, wyjałowione i suche tereny przecinają żyzne doliny i porośnięte lasami górskie zbocza. Doliny są znacznie od siebie oddalone, na skutek czego ich mieszkańcy przez wiele lat pozostawali w izolacji. Plemiona różnią się od siebie zwyczajami, mową, a nawet obrzędami religijnymi. Zamieszkujący je Uzbecy, Pasztunowie, Tadżycy, Hazarzy i Turkmeni od zawsze wojowali ze sobą, zaprzestając krwawych walk i jednocząc się tylko w obliczu zewnętrznego zagrożenia. Afgańczycy bowiem jak żaden inny naród są wyczuleni na wtrącanie się obcych w ich sprawy. Nigdy nie dali sobie odebrać wolności, z czego są niesamowicie dumni. Wolność jest dla nich najwyższą wartością, dla której gotowi są poświęcić wszystko: kraj, rodziny, własne życie.

Jagielski przybliża nam współczesną historię Afganistanu (właściwie ostatnich czterdziestu lat) poprzez historię panowania kolejnych władców. Emirzy, szachowie, prezydenci dochodzili do władzy w wyniku zbrojnych przewrotów i dokładnie w taki sam sposób ją tracili (nierzadko tracąc przy tym także życie). Najszybciej żegnali się ze stanowiskami ci, którzy byli zanadto zależni od cudzoziemców. I nieważne, czy chodziło o Rosjan, Pakistańczyków czy Amerykanów – Afgańczycy nigdy nie dawali sobą manipulować. Nikomu.

Modlitwa o deszcz Wojciech Jagielski

Fot. Łukasz Stańczyk

Inszallah. Będzie jak Bóg da

W wyniku toczących się nieustannie wojen i zmieniających się co kilka lat układów politycznych oczywiście najbardziej cierpieli cywile. Ratując się przed Rosjanami, mudżahedinami czy w końcu talibami musieli zostawić całe swoje życie. Najtrudniej było mieszkańcom zagubionych wiosek, w których życie toczyło się własnym torem. Uciekając przed śmiercią do miast, przeżywali szok. Nie potrafili odnaleźć się w obcej im rzeczywistości. W miastach rytm życia regulowały inne prawa, dla ludzi ze wsi zbyt liberalne. Przyzwyczajeni do niezmieniających się od stuleci obyczajów, nie umieli odnaleźć się w hałaśliwych aglomeracjach, nie rozumieli, dlaczego kobiety chodzą same po ulicach, robią zakupy na bazarach, a ludzie korzystają z rozmaitych uciech.

Mieszkańcom miast jednak również było ciężko. Byli traktowani jak marionetki i zmuszani do nieustannego zmieniania przyzwyczajeń. Dla nas to może być niepojęte, ale obowiązująca w danym okresie moda jasno pokazywała, kto teraz rządzi w kraju. Komuniści zachęcali Afgańczyków, by żyli na europejską modłę – nosili garnitury i gładko golili policzki, mudżahedini i talibowie nakazywali powrót do tradycyjnych strojów i zapuszczania długich, czarnych bród. Komuniści zezwalali na edukację kobiet, zatrudniali je w urzędach, przekonywali do noszenia spódnic i butów na obcasie; talibowie uwięzili je w domach, traktując jak podgatunek człowieka. Nakazali kobietom zakrywać całe ciało (łącznie z oczami, uznając, że one również wodzą mężczyzn na pokuszenie; zostawili im jedynie siateczkę, przez którą prawie nic nie widziały), zabronili wychodzić bez potrzeby na ulicę i zarządzili, by domy były budowane tak, aby z zewnątrz nikt nie mógł dostrzec krzątających się po domostwie niewiast. Zabronili się uczyć, pracować oraz korzystać z opieki medycznej. Gdy Amerykanie zwyciężyli talibów, zastraszani od lat mieszkańcy miast ostrożnie budzili się z letargu. Najtrudniej było powrócić do życia kobietom.

Modlitwa o deszcz Wojciech Jagielski

Fot. Łukasz Stańczyk

Afganistan. Wieczne czekanie. Zawsze, wszędzie, na wszystko

Opowieści o życiu cywilów w Modlitwie o deszcz są jednak drugoplanowe. Jagielski skupia się na pokazaniu portretów kolejnych emirów, szejków, watażków i mułłów. Wiele miejsca poświęcił również historii Osamy ibn Ladina – opowiada, w jaki sposób rodzina dorobiła się ogromnego majątku; jak człowiek, nazwany później najgroźniejszym terrorystą świata, nie wiedząc, co począć ze swoim życiem, wstąpił do Bractwa Muzułmańskiego. Przytacza też ciekawe fakty na temat kolejnych kryjówek Osamy w Afganistanie (m.in. że ukrywał się na terenie supertajnej rosyjskiej bazy wojskowej, zbudowanej na wypadek globalnej wojny atomowej). I nie można się dziwić, że Jagielski chętnie o tym opowiada – przez wiele lat był korespondentem wojennym, jego praca polegała więc na relacjonowaniu wydarzeń politycznych (przeczytaj wywiad z Wojciechem Jagielskim). Reporter chętnie zdradza kulisy swoich podróży do Afganistanu, opowiada jak długo pracował na zaufanie miejscowych, ile trudu musiał włożyć, by zdobyć kontakty i dotrzeć do najważniejszych osobistości (np. do Massuda). Niektórzy przywódcy przyjmowali go na audiencji jako jedynego zagranicznego dziennikarza. Z każdej strony tej książki przebija pasja, z jaką wykonywał swoją pracę. I kompetencja autora – Modlitwa o deszcz jest bazą wiedzy na temat Afganistanu. Wysiłek, jaki Wojciech Jagielski włożył w napisanie tej książki, zasługuje na najwyższy szacunek.

Do Massuda zawsze było najdalej. Trudy towarzyszące wyprawom do jego kryjówek sprawiły, że dla prawie wszystkich, którzy się do niego wybierali, stał się postacią niemal mityczną. Był jak niedostępny górski wierzchołek, którego zdobycie wydawało się celem irracjonalnym, ale najwyższym i najcenniejszym. Osiągnięcie go, a kto wie, może sama wspinaczka były przeżyciami znacznie wykraczającymi poza dziennikarstwo.

Nie będę ukrywać, że Modlitwa o deszcz nie jest łatwą lekturą. Naszpikowana faktami i nazwiskami momentami może przyprawiać o zawrót głowy. Z pewnością łatwiej będzie się ją czytało tym, którzy są żywo zainteresowani współczesną historią Afganistanu i posiadają już pewną dawkę wiedzy na ten temat. Styl, jakim posługuje się autor, wynagradza jednak wszystko. Kolejne historie opowiada z zainteresowaniem, bawiąc się formą i językiem, korzystając z elementów, charakterystycznych dla innych gatunków literackich (mitu, baśni, przypowieści). Lektura tej książki to najwyższa przyjemność, dlatego warto włożyć w nią trochę wysiłku. Polecam!

Wojciech Jagielski, Modlitwa o deszcz
Wydawnictwo Znak, 2016