Martwa dolina Franka Westermana: książka tak zagadkowa, jak rzecz, której dotyczy

Frank Westerman, Martwa dolina
Fot. Łukasz Stańczyk

Martwa dolina to nietypowa książka. Z pewnością nie jest to klasyczny reportaż. Nie jest to też książka o tragedii w Kamerunie z 21 sierpnia 1986 roku, w wyniku której zginęło 1700 osób. Nie czyta się jej lekko, a mimo wszystko to jedna z bardziej wartościowych rzeczy, po które sięgnęłam w ostatnim czasie.

Przyznaję: miałam problem z tą książką. Frank Westerman mnie nie porwał, po przebrnięciu 150 stron miałam ochotę porzucić tę książkę. Nie lubię jednak rezygnować z lektury, staram się kończyć reportaże, po które sięgam. Dałam Martwej dolinie szansę i nie żałuję, że to zrobiłam, bo to książka nietypowa. Ale zacznijmy od początku.

Jezioro, które się przemieszcza

21 sierpnia 1986 roku w dolinie nad jeziorem Nyos w Kamerunie dochodzi o katastrofy. W zagadkowych okolicznościach ginie 1700 osób. Wyglądają, jakby spali – nie mają żadnych obrażeń, nie widać zniszczeń. Ale nie żyją. Tak jak i wszystkie inne istoty w okolicy: bydło, dzikie zwierzęta, ptaki. Do doliny zjeżdżają naukowcy z całego świata, którzy próbują rozwikłać zagadkę masowej śmierci. W 1992 roku przyjeżdża tam również Frank Westerman. Realizuje wtedy reportaż, ale nie widzi w tym jeszcze tematu na książkę. Dopiero po 25 latach wraca nad jezioro Nyos, by opowiedzieć o dziwnych wydarzeniach.

Katastrofa z Kamerunu nigdy nie została do końca wyjaśniona. Naukowcy nie zgadzali się ze sobą. Jedni twierdzili, że ludzie zginęli, ponieważ w jeziorze doszło do wybuchu wulkanu, w wyniku którego został uwolniony dwutlenek węgla. Dolinę zasnuła gęsta gazowa mgła, która zabiła wszystkie żywe stworzenia. Inni, że nie było wybuchu wulkanu, a jezioro „spontanicznie” uwolniło chmurę gazu. Tam, gdzie nie znaleziono naukowej odpowiedzi, narodziły się mity. Ludzie opowiadali różne rzeczy. Że w jeziorze testowano nowy rodzaj broni jądrowej, a kilka dni przed tragedią w okolicy widziano Izraelczyków. Że to była zaplanowana katastrofa, mająca na celu eksterminację anglojęzycznej ludności Kamerunu. Że to było złe jezioro, które potrafiło się przemieszczać i którego woda zabarwiała się na czerwono. A nawet, że zabrało tyle istnień, ponieważ rozgniewał je fon (władca), który nie złożył mu rytualnej ofiary. Zaczęto nazywać je Angry Lake.

O czym jest ta książka?

Martwa dolina podzielona jest na trzy części. W pierwszej Frank Westerman szczegółowo opisuje dwie teorie, które naukowcy przedstawili po wydarzeniach w Kamerunie. Ciężko mi było przez nią przebrnąć, nie do końca widziałam sens odnajdywania się w gąszczu nazwisk, artykułów i tez, jakie wysnuwali naukowcy. Nie porwał mnie styl ani tematyka. Denerwowały mnie również literówki i dziwne błędy w konstrukcjach zdań, których znalazłam całkiem sporo (np. „Niezwykłe jest to, że Bole Butake próbuje zbadać tę kwestię, posługując się fikcją, tymczasem jako jedyny.” – koniec podrozdziału, str. 221). Później jednak zrobiło się ciekawiej, ponieważ autor zaczął przedstawiać relacje świadków, misjonarzy, fona. Następnie skupił się na opowiadaniu o Kameruńczykach, ich zwyczajach, a także o tym jak rodzą się mity i jaką rolę odgrywają w naszym postrzeganiu świata. Te części czytałam już z dużym zainteresowaniem.

Frank Westerman, Martwa dolina

Fot. Łukasz Stańczyk

Life is larger than logic

Bo książka Franka Westermana nie jest o wydarzeniach w Kamerunie, ale o tym, jak z faktów powstają mity. Dlaczego ludzie odczuwają potrzebę tworzenia mitów? Dlaczego od zarania dziejów tworzymy różne historie i przekazujemy je kolejnym pokoleniom? Czy przyczyną jest próba oswojenia niewytłumaczalnych zjawisk, konieczność nadania im jakiegoś sensu, znaczenia? Jak wiadomo, w każdej bajce jest ziarnko prawdy. Westerman wysnuwa teorie, że wszystkie mity opierają się na rzeczywistych wydarzeniach. Każdy powstał na podstawie jakiegoś faktu, którego ludzie albo nie potrafili sobie wytłumaczyć, albo który usiłowali podkreślić, zapamiętać.

Westerman analizuje mity bardzo szeroko, odwołując się do starożytnych wierzeń, a nawet do historii biblijnych. Jest ateistą, w książce wiele razy podkreśla, że największym i najbardziej zagadkowym mitem, w jaki uwierzyła ludzkość, jest dla niego śmierć Jezusa Chrystusa. Co ciekawe, dla mieszkańców doliny katastrofa nie była aż tak dziwna, jak dla ludzi Zachodu. Prości ludzie od dawna uważali, że jedne jeziora są dobre, a inne złe. Niektóre potrafią się przemieszczać, do innych lepiej się nie zbliżać, ponieważ żyją w nich złe duchy. Dowodami na ich istnienie jest brak plusku wody po tym, jak się wrzuci do niej kamień lub to, że woda zabarwiała się na czerwono. Miejscowi świetnie potrafili sobie wytłumaczyć wszystkie wydarzenia, których nie rozumieli. Nadawali im sens zgodnie ze swoimi wierzeniami i swoim sposobem widzenia świata. Frank Westerman notuje wiele ciekawych przesądów, stwierdzeń i mitów, w jakie wierzą Kameruńczycy. To jedna z największych zalet tej książki. Powołuje się także na rozważania Bronisława Malinowskiego, a w materiałach źródłowych wymienia książki Kapuścińskiego, co tylko może cieszyć 🙂

Dla kogo jest ta książka?

Forma Martwej doliny jest ciekawa, autor przeplata swoje opowieści fragmentami dramatu, jaki pierwszy kameruński pisarz napisał po tragedii nad jeziorem Nyos. Styl pisania Westermana jest jednak specyficzny, nie każdego porwie. Jeśli interesują was antropologiczne rozważania, a przy okazji chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat historii Kamerunu, chrystianizacji tych terenów, to sięgnijcie po tę książkę.

Frank Westerman, Martwa dolina
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, 2017