Konrad Oprzędek, Polak sprzeda zmysły. I co z tego ma? [RECENZJA]

Konrad Oprzędek, Polak sprzeda zmysły
Fot. Łukasz Stańczyk

Polak sprzeda zmysły to książka Konrada Oprzędka, o której ostatnio sporo się mówi. Promowana jako portret młodego pokolenia, nie do końca nim jest. Bo przedstawione w niej historie są różne i dotykają zarówno młodych, jak i starych. Oprzędek postanowił zajrzeć w głąb dusz Polaków i sprawdzić, co ich trapi. Zrobił to i wydobył na światło dzienne całą gamę lęków, kompleksów i fetyszy, z którymi walczy część, a może większość z nas. No cóż, nie jest to przyjemny portret.

Główną oś książki Konrada Oprzędka stanowią problemy młodych. Reporter postanowił sprawdzić, co dziś martwi 30-latków. Na pierwszy rzut oka wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie: brak stałej pracy, stabilizacji, perspektyw, zatrudnienie na umowach śmieciowych. Niemożność (lub niechęć) osiągnięcia dojrzałości. Życiowa nuda. Marazm. Przerazimy się dopiero wtedy gdy zajrzymy głębiej. Bo pod powierzchnią pływają lęki, przesądy, kompleksy, z którymi walczymy, a które skrywamy głęboko. Żeby zniknęły, przestały nas dręczyć, dały nam spokój.

Czy tego chcę, czy nie chcę, wkrótce dołączę do pokolenia 30-latków. A jednak książka Konrada Oprzędka mnie nie przekonała. Za dużo w niej mięcha, zbyt wiele wyostrzonych przykładów, żebym mogła się z nią utożsamiać. Studentki, sprzedające swoje używane majtki w internecie. Kobiety, wciskające klientom pojemniki z herbatą, reklamowane jako mocz. Mężczyźni, wystawiający na sprzedaż nerki, żeby sfinansować wymarzoną podróż do Stanów.

Ludzie są różni i mają różne pomysły na życie. Albo są zmuszeni różnie sobie z tym życiem radzić. Te historie są wyraziste, przyciągają uwagę, świetnie sprawdziłyby się w gazecie. Zszokowałyby, zajęły czas w komunikacji miejskiej. Część z nich faktycznie ukazała się w „Dużym Formacie”. Zebrane wszystkie razem gubią gdzieś wyjątkowość, tworząc chaotyczny portret lęków, kompleksów, traum narodowych różnych. Nierzadko dziwnych i nieoczywistych, takich, na które patrzymy z boku jak na coś, co nas nie dotyczy.Konrad Oprzędek, Polak sprzeda zmysły

Zabrakło mi w tej książce codzienności. Tej nudy, która nie jest interesująca, bo dotyczy nas wszystkich. Bycia korposzczurkiem, gnania nie wiadomo dokąd i właściwie nie wiadomo po co. Bycia wiecznym mentalnym dwudziestolatkiem, bez szans na stabilizację. Nieposiadania środków na realizację marzeń. Ale te dość często opisywane już teraz tematy to tylko część tego, co nas boli. Bo jest też przecież masa problemów emocjonalnych: z nawiązaniem trwałej i silnej relacji (nie tylko damsko-męskiej, ale każdej, również tej w najbliższej rodzinie), z utrzymaniem związku, z nieumiejętnością radzenia sobie z presją rodziny i otoczenia. Z brakiem wyrazistych zasad, które pozwoliłyby spokojnie mierzyć się z codziennością. Z tym, że czasem tak cholernie trudno jest określić, kim się jest i o co w tym życiu chodzi. Czy to nie z takimi emocjami mierzymy się codziennie? Czy nie one budzą naszą frustrację? Każdy z nas zresztą doskonale wie, co mu w duszy gra o czarnej godzinie nocy.

I tutaj Oprzędkowi nie da się odmówić talentu. Świetnie wyczuł skrywane emocje i wydobył ze swoich bohaterów to, do czego nie przyznaliby się nikomu innemu. Że świetna praca, luksusowe mieszkanie i zadbana żona nie zawsze dają spełnienie. Że można żyć pod jednym dachem i rozmawiać ze sobą na Gadu-Gadu. Albo nie rozmawiać w ogóle. Że można szukać dawcy spermy w internecie, aby nie urazić ego męża, że nie może spłodzić dziecka. Że można bać się wyrzucenia krzyża z rodzinnego domu, żeby nie urazić zmarłej mamy. Lub po kryjomu rozmawiać na seksczacie, wstydząc się przed córką, że na emeryturze nie myśli się tylko o Bogu i umieraniu.

Konrad Oprzędek w Polak sprzeda zmysły zagląda w dusze i pod pierzyny, szukając odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy, kiedy nie musimy niczego udawać. Kiedy stajemy się anonimowi i wyzwalamy się z norm, zachowań, które od dziecka wtłaczali nas rodzice. Wygląda na to, że mimo że czujemy się od nich lepsi, bardziej świadomi i wyzwoleni, robimy dokładnie to samo. Bo oni, zanim pójdą do łóżka, ze wstydem gaszą światło. A my przed włączeniem komputera w wyobraźni kreujemy swoją postać w internecie. I czym to się różni?

Konrad Oprzędek, Polak sprzeda zmysły
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, 2016