Jakoś to będzie. Szczęście po polsku to miła książeczka o tym, jacy jesteśmy i co nas definiuje jako Polaków. Jakie wartości się dla nas liczą? Jakie sprzeczności w nas drzemią? Poradnik, który czyta się jak przewodnik turystyczny dla obcokrajowca, pozwala nam odnaleźć jasne strony polskiej codzienności (których często nie dostrzegamy). Gdybym miała zdefiniować tę książkę jednym słowem, powiedziałabym o niej: życzliwa.
Ile razy w trudnych chwilach podnosiliście się na duchu, mówiąc: „jakoś to będzie?”. Mnie to stwierdzenie nie jest obce. „Nie ma sytuacji bez wyjścia”, „dopóki jesteśmy razem, jakoś to będzie” – to dwa hasła, pokazujące polską filozofię życia. Nie ukrywam, że po zachłyśnięciu się duńskim hygge, byłam bardzo ciekawa, co jeszcze napisali w tej książeczce autorzy o polskim poszukiwaniu szczęścia. Być może miałam za duże oczekiwania, bo z lektury niewiele wyniosłam.
Jakoś to będzie. Szczęście po polsku to przewodnik po Polsce i polskiej mentalności, który poleciłabym raczej obcokrajowcom, niż mieszkańcom kraju nad Wisłą. Beata Chomątowska, Dorota Gruszka, Daniel Lis i Urszula Pieczek pobieżnie opisują polskie zwyczaje, tradycje, wartości. Nie są to głębokie analizy, ale krótkie szkice o różnorakich tradycjach z wielu regionów Polski. W książeczce przeczytamy, jak ważny jest dla nas chleb (skończyłam czytać ten rozdział, popatrzyłam na zdjęcie pięknie wypieczonego bochenka i popędziłam do kuchni nastawić ciasto na chleb) i na czym polega polska gościnność; dowiemy się, dlaczego parę młodą wita się chlebem i solą i dlaczego nawet niewierzący obchodzą Wigilię. Poczytamy o naszych chłopskich tradycjach, o ucieczce ze wsi do miast i o obecnych odwrotnych tendencjach: powrocie z miast na wieś. Przyjrzymy się ulubionym sposobom spędzania wolnego czasu (m.in. grillowaniu, uczestniczeniu w festynach i festiwalach), aktywnościom i wakacyjnym wyjazdom nad morze i w góry.
I w tym momencie bardzo zdziwił mnie spory fragment książki poświęcony opisom Bałtyku, Mazur czy gór. Autorzy pokusili się także o to, by szczegółowo opisać kilka polskich miast: Zabrze, Gdynię, Szczecin, Poznań, Kazimierz Dolny. Na ich przykładzie opowiadają o regionalnych ciekawostkach, m.in. kopalniach czy poznańskich rogalach świętomarcińskich. To, co jest w pełni uzasadnione w przewodniku turystycznym, tutaj wydaje się nie na miejscu. Ot, taki fragment, pokazujący Polskę w formie pocztówki z najważniejszymi atrakcjami. Lekko, łatwo, przyjemnie.
I choć treść tej książeczki nie jest zbyt głęboka, nie da się jej odmówić uroku. Tkwi on przede wszystkim w formie – Jakoś to będzie to pięknie, estetycznie wydana rzecz, którą przyjemnie trzyma się w ręku. Dopracowane fotografie, zgrabne śródrozdziały – miło się to czyta, ale niewiele się z tego wynosi. W pewnych momentach wręcz można się pośmiać z truizmów, np. „(…) Ale bez względu na to, co śmieszy nas najbardziej, warto po prostu śmiać się jak najczęściej. Wszyscy znamy stare polskie przysłowie: śmiech to zdrowie. To nie żart. Śmiech pozwala dotlenić organizm i pobudza pracę mięśni, dodaje energii i poprawia nastrój, rozładowuje stres i zwiększa odporność”. No cóż, śmiejmy się na zdrowie 😉
Ciekawym wyróżnikiem tej publikacji są natomiast wypowiedzi osób publicznych przyporządkowane do kolejnych rozdziałów. I tak np. Wojciech Mann opowiada o rodzinie, Jurek Owsiak o działalności WOŚP, a Magdalena Grzebałkowska o regionalnych różnicach. Jak się domyślacie, opowieści Magdy Grzebałkowskiej zainteresowały mnie najbardziej.
Wydaje mi się, że przyczyną mojego rozczarowania jest niedawna lektura Życia po duńsku. To świetna książka, kapitalnie i z humorem opowiadająca o Duńczykach. Helen Russel o wiele głębiej zagląda w duńskie społeczeństwo, wskazując jego wady i zalety. Być może nie udało się to w przypadku Jakoś to będzie, ponieważ autorzy są Polakami. Zamiast opisu polskiej filozofii szczęścia otrzymaliśmy sielski obrazek Polaka grillującego pod malowniczą, mazowiecką wierzbą.
Czy warto kupić Jakoś to będzie? Jeśli lubicie pięknie wydane książki – to tak. Jeśli chcecie sobie poprawić humor, czytając coś bardzo lekkiego – również. Ja jednak bym spożytkowała te 36 złotych na bardziej wartościową lekturę.
Jakoś to będzie. Szczęście po polsku
Wydawnictwo Znak, 2017
Czytaj także:
- Życie po duńsku Helen Russel: ile bym dała sobie punktów w skali szczęścia?
- Międzymorze Ziemowita Szczerka. Z Zachodem nam źle, bez Zachodu jeszcze gorzej
- Tu mówi Polska Cezarego Łazarewicza. I niech się wygada
- Terremoto Jarosława Mikołajewskiego: trzęsienie ziemi zabija nie tylko losy, lecz także ich hipotezy
- Sarajewo. Rany są nadal zbyt głębokie. Wojna na Bałkanach to tylko kwestia czasu?
- Ludzie z placu Słońca: portret Hiszpanii pogrążonej w kryzysie
- Martwa dolina Franka Westermana. Książka tak zagadkowa, jak rzecz, której dotyczy
- 3 powody, dla których warto przeczytać książkę Władimir Putin. Wywiad, którego nie było
- Spod zamarzniętych powiek Adama Bieleckiego: góry obnażają. Zdzierają z ludzi maski
- Depesze Michaela Herra: mówiono na nas śmierciojady, wojnoluby, moczymordy
- Gdzie mieszkał i pracował Ryszard Kapuściński? Z wizytą w pracowni mistrza [WYWIAD z Alicją Kapuścińską]
- Wojciech Jagielski: Rosja rozegrała kartę syryjską po mistrzowsku [WYWIAD]