„Cisza i spokój” to książka o pasjonatach, którzy mieli odwagę zrobić to, o czym marzy wielu z nas. Porzucili wygodne życie w miastach, by być bliżej natury. Kupili stare chaty do rozbiórki, poniemieckie domy do generalnego remontu. Zainwestowali oszczędności życia, zaciągnęli kredyty. I choć nie było łatwo, a nowa codzienność wiele razy nieprzyjemnie ich zaskoczyła, ostateczny rachunek wyszedł dodatni. Bo w nowym miejscu odnaleźli siebie.
Kto z Was choć raz w miesiącu nie ma ochoty rzucić wszystkiego i przeprowadzić się w Bieszczady? 😉 Sama o tym marzę bardzo często i uwielbiam takie historie. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że w rzeczywistości nie wygląda to tak pięknie jak w filmie „Nigdy w życiu”, dlatego byłam bardzo ciekawa, jak autorka poradzi sobie z tematem. Po lekturze jestem pozytywnie zaskoczona!
Bliscy pukali się w głowę
W książce „Cisza i spokój” możemy przeczytać historie śmiałków, którzy postanowili nie odkładać marzeń (i życia) na później. Sprzedali mieszkania w mieście, zrezygnowali z pracy na etatach, które wykańczały ich nerwowo, ale jednocześnie zapewniały poczucie bezpieczeństwa. I kupili walące się domy do generalnego remontu. Bliscy pukali się w głowę. Nie potrafili zrozumieć ich decyzji. Dlaczego z pełną świadomością zrezygnowali z kariery i z wygody, które zapewniało im życie w mieście? Zamiast tego wybierali pełne wilgoci stare domy na odludziu bez mediów i infrastruktury. Ale takiej decyzji nie zrozumie nikt, kto nie ma w sobie dozy fantazji oraz… szaleństwa.
Czytaj:
15 reportaży o polskiej wsi i prowincji. Musisz je poznać!
„Życie po duńsku”: czy uszczęśliwia Cię życie, które prowadzisz?
Książka o ludziach żyjących „naprawdę”
Trzeba być pozytywnym wariatem, żeby zdobyć się na taki krok. Bohaterowie książki „Cisza i spokój” jednak go zrobili. Ba, wykonali go maksymalnie rozsądnie jak tylko się dało! Zanim przenieśli się na wieś przemyśleli dokładnie, z czego chcą się utrzymywać. Przekwalifikowali się zawodowo, przygotowali biznesplany. Przeprowadzka nie odbyła się z dnia na dzień, proces zmiany całego życia zajął im trochę czasu. Ale może odnieśli sukces właśnie dlatego że realizowali go, nie zapominając o zdrowym rozsądku.
Zaplanuj przeprowadzkę krok po kroku
Zbiór opowieści został podzielony na historie tematyczne. W kilku częściach przeczytamy opowieść o parach bądź singlach, którzy zdecydowali się założyć gospodarstwo agroturystyczne, żyć z hodowli zwierząt i uprawy roślin, wykonywać wolne zawody. Każdy rozdział opatrzony jest konkretnymi wskazówkami i poradami kierowanymi do osób, które myślą o dokonaniu takiej samej zmiany w życiu.
I jest to ogromna wartość tej książki. Nie ma w niej lukrowania. Jeśli Natalia Sosin-Krosnowska pisze, że jej bohaterowie zajęli się hodowlą francuskich owiec, to jednocześnie dodaje, że oznacza to ciężką pracę od świtu do zmierzchu, brak jakichkolwiek wakacji (bo zwierząt nie można zostawić) i duże nakłady finansowe.
Jeśli opowiada o ludziach, którzy postanowili żyć z przyjmowania gości, to również nakreśla wszystkie problemy, które mogą się pojawić. Czy są gotowi służyć innym od rana do nocy? Zapewniać im rozrywki, gotować dla nich i sprzątać? Czy mają pomysł na agroturystykę, która odróżni ich dom od innych podobnych miejsc? Czy są świadomi nakładu finansowego, jaki muszą ponieść?
Czytaj:
9 reportaży o Polsce, które musisz przeczytać
„Moja kochana, dumna prowincja”: najmądrzej jest po prostu być
Bądź świadomy wszystkich wad wiejskiego życia
Natalia Sosin-Krosnowska tak dobrała bohaterów, by wskazali nie tylko zalety życia na wsi, ale również wady. Oprócz sielskich historii o piciu kawy na tarasie, przygotowywaniu posiłków z własnych warzyw, o wolnych od trosk głowach i pięknych widokach, przeczytamy więc także o wszystkich trudach, które niesie ze sobą życie daleko od szosy. Nie zawsze fizycznych.
Jeśli nie ma się rodziny ani przyjaciół blisko siebie, to jesień i zima stają się na wsi trudne. Ciemność miastowych przeraża. Nie rozprasza jej łagodne światło latarni. Nie ma sklepu, do którego można się udać ani żadnych miejsc rozrywkowych – kin, kawiarni, teatrów. Pozostajemy sami ze sobą, swoimi pasjami, lękami, obawami.
Życie na wsi niesie również trudności logistyczne związane z edukacją dzieci. Wiąże się z nieustannym dowożeniem ich na zajęcia – chyba że ktoś zdecydował się na edukację domową (a i taką historię przedstawia autorka). Na wsi zresztą dzieci wychowuje się zupełnie inaczej. Mają dużo swobody i wolności. Żyją w ciągłym kontakcie z naturą, całe dnie spędzają na powietrzu. Chłoną świat zupełnie innymi zmysłami. Dzieci w miastach wożone są z zajęć na zajęcia, zamykane pod kloszem. Nie są tak samodzielne, nie wiedzą, ile trzeba włożyć pracy w to, by coś mieć. Ten wątek również Natalia Sosin-Krosnowska porusza w swojej książce.
Czy warto sięgnąć po „Ciszę i spokój”?
Jestem pozytywnie zaskoczona lekturą. Spodziewałam się sielskiej książki na lato, czytadła dla takich romantyczek jak ja. Dostałam zbiór różnych słodko-gorzkich historii pełnych wartościowej treści dla czytelników, którzy myślą o zmianie swojego życia. Polecam!
Czytaj:
Marek Szymaniak: Przez 30 lat rozwijaliśmy się w oparciu o tanią pracę. To już się kończy
PeeReL zza krat: Opowieść o kraju sprzeczności i absurdu
Co odróżnia Izę Michalewicz od Justyny Kopińskiej?
„Wszystkie dzieci Louisa” Kamila Bałuka: O ludziach, którzy powstali z samotności