Szwecja przydarzyła nam się przypadkiem. I jak to zwykle z takimi wypadami bywa, ten również potoczył się zupełnie inaczej niż zakładaliśmy 😉 Udało mi się jednak pobłądzić po przepięknej bibliotece w Sztokholmie i zajrzeć do kilku księgarni. Zapraszam was teraz w podróż do miejsca, które koniecznie trzeba zobaczyć!
Od razu na wstępie przyznam: przed wyjazdem nie interesowałam się jakoś szczególnie rynkiem czytelniczym w Szwecji. Ze studiów podyplomowych pamiętałam m.in., że Szwedzi czytają sporo, więcej niż Polacy i mają świetnie rozwinięty system bibliotek. W Sztokholmie przekonałam się, że rzeczywiście tak jest, a z bibliotek chętnie korzystają ludzie w każdym wieku.
Biblioteka publiczna w Sztokholmie to miejsce niezwykłe, które robi niesamowite wrażenie. Wcale się nie dziwię, że znajduje się ona na wielu listach najpiękniejszych bibliotek świata!
Ano właśnie. Czy ktoś z was nie marzy o takiej biblioteczce? 😉 Gmach, w którym znajduje się biblioteka, to budynek przedziwny, będący skrzyżowaniem… latarni morskiej z pałacem. I choć połączenie to w żadnym normalnym mieście nie mogłoby wyglądać dobrze, w otoczonym wodą Sztokholmie wygląda nieźle. A wnętrze prezentuje się wręcz obłędnie.
Budynek został zbudowany w 1982 roku, nie jest więc miejscem ani starym, ani zbyt nowym. Panuje w nim swojska atmosfera, wręcz zapraszająca do wielogodzinnego buszowania wśród tych wszystkich tomów.
Biblioteka publiczna w Sztokholmie to prawdziwa świątynia książek. Jej zbiory są imponujące – znajdują się w niej książki w ponad 100 językach! Udało nam się również odnaleźć polskie tomy, ale o tym za chwilę 🙂
Nie muszę chyba dodawać, że w bibliotece jest darmowy internet, a stanowiska zapraszają do pracy. Mimo że na miejscu byliśmy wcześnie rano, nad laptopami siedziało już parę osób. Urzekło mnie to, że przy komputerach można siedzieć z kawą i spokojnie pracować, co oczywiście jest zakazane w naszej Bibliotece Narodowej w Warszawie. Urzekło mnie też, że w bibliotece w Sztokholmie było tak wiele starszych osób!
Starsi ludzie przychodzą nie tylko, by poczytać czy wypożyczyć książkę. Kupują sobie kawę w miejscowej kawiarence, pyszne ciacho, biorą międzynarodową prasę i na tak przyjemnej lekturze spędzają przedpołudnia. Wspaniałe! I doskonale uwypukla różnice między poziomem życia szwedzkich emerytów a polskich.
W bibliotece w Sztokholmie znajdują się gazety codzienne we wszystkich ważnych językach. Poza „New York Timesem”, „Le Monde” i innymi tytułami, zauważyliśmy „Gazetę Wyborczą”.
Tak jak napisałam wcześniej, udało nam się odnaleźć dział z polską literaturą. W dodatku faktu 😉 Nie znajduje on się w głównym budynku, musieliśmy udać się do sąsiedniego gmachu. Tam bez problemu odnaleźliśmy półki uginające się od polskich książek.
Nie były one tak stare, jakby się mogło wydawać. Poza Jadąc do Babadag, Grochowem i Fado Andrzeja Stasiuka, natknęliśmy się również na Czarny ogród Małgorzaty Szejnert, Kapuścińskiego non-fiction Artura Domosławskiego i oczywiscie całą gamę książek Kapuścińskiego. Była tam też masa innej literatury.
I tym optymistycznym akcentem zamykam wyprawę do biblioteki w Sztokholmie. Jak wam się podobało? 🙂