„Biała ciemność” Davida Granna to wyśmienita książka, od której ciężko się oderwać. Historia Henry’ego Worsleya, wybitnego polarnika, jest też opowieścią o tym, jak pasja może przerodzić się w obsesję.
Długo czekałam na nową książką Davida Granna i nie zawiodłam się! „Biała ciemność” jest dokładnie taka, jaka powinna być, z jednym mankamentem – jest zdecydowanie zbyt krótka! Pochłonęłam tę opowieść w jeden wieczór, ale myślami wciąż do niej wracam. Nie wiem, jak Grann to robi, ale ma talent do tak plastycznego malowania bohaterów, że zawsze gdy przekręcam ostatnią stronę książki, odnoszę wrażenie, jakbym utraciła jakiegoś znajomego.
David Grann lubi opowiadać o wybitnych jednostkach. Fascynują go podróżnicy, ludzie, którzy potrafili podporządkować całe życie swojej obsesji. Tym razem autor „Zaginionego miasta Z” sięga po historię Henry’ego Worsleya, który pragnął iść śladami sir Ernesta Shackletona i przemierzyć Antarktydę. Świetny wojskowy i wybitny znawca polarnika, postanowił spełnić swoje marzenie i przejść najzimniejszy kontynent od Morza Rossa do Morza Weddella.
Krew polarników
Co zadziwiające, zrealizował swoje pragnienie razem z dwoma towarzyszami, których przodkowie brali udział w ekspedycjach Shackletona. Worsleyowi towarzyszyli Will Gow, wnuk brata Shackletona i Henry Adams, praprawnuk Jamesona Boyda Adamsa, który był drugim oficerem na wyprawie Shackletona.
Wszyscy trzej mieli w sobie krew polarników, ale wiedzieli, że to nie wystarczy, by przejść 1300 kilometrów w skrajnie trudnych warunkach. Sprawdzając swoje organizmy, trenowali na kanadyjskiej Ziemi Baffina, położonej na kole podbiegunowym 800 kilometrów od wybrzeży Grenlandii. Popełniali przy tym masę błędów (np. o mało nie spalili piecykiem namiotu). Zdawali sobie jednak sprawę, że na Antarktydzie każdy błąd może kosztować ich życie, dlatego nie ustawali w dążeniu do celu.
1300 kilometrów po lodzie
I udało im się. Wylądowali nad Morzem Rossa i rozpoczęli wyprawę życia. Po 740 kilometrach marszu przez Lodowiec Rossa musieli przemierzyć Góry Transantarktyczne o wysokości 4500 m.n.p.m., a następnie Lodowiec Beardmore’a, który do czasu ich wyprawy przemierzyło dwunastu ludzi – tylu, ilu postawiło stopę na Księżycu. Następnie dotarli na Płaskowyż Polarny i po kolejnych 180 kilometrach wędrówki zdobyli biegun.
Ta wyprawa ich wyczerpała. Spalali po 6-8 tysięcy kalorii dziennie, doprowadzali swoje organizmy do skrajności. Ale niestrudzenie parli do przodu, pomagając sobie wzajemnie i motywując się do dalszej drogi. Patrzyli na krajobrazy nieskalane ludzką stopą, na bezkres, który uświadamiał im jak potężna jest natura.
Osiągnęli sukces, na stałe zapisując się na kartach historii. Ale Worsleyowi to nie wystarczyło, Antarktyda go oczarowała. Pojechał tam po raz drugi, by ponownie dokonać niemożliwego – przeszedł szlak Amundsena, który liczył 1400 kilometrów. Stał się tym samym pierwszym człowiekiem na świecie, który dwukrotnie przemierzył Antarktydę dwoma różnymi trasami.
Wybrał się tam również po raz trzeci. I opis tej wyprawy, samotnej, bez żadnej wsparcia, wstrząsa najmocniej.
Cena marzeń
Jak wielu pasjonatów, Worsley zapłacił najwyższą cenę za swoje marzenia. Grann pokazuje w tej książce, że granica dzieląca pasję od obsesji, jest bardzo cienka, a pasjonat-podróżnik balansuje na linie, która w każdej chwili może się zerwać.
Mimo że człowiek zdaje sobie z tego sprawę, zew, który go woła, jest silniejszy. Przysłania rozsądek, zobowiązania, miłość do najbliższych.
Reporter nie stawia żadnych tez. Opowiada piękną, ale i smutną historię Worsleya, pozostawiając czytelnikowi miejsce na własne rozmyślania i podsumowania. Czy pasja może być tak silna, by przysłonić życie? Czy jest warta tego, by je utracić? Ale jednocześnie, czy przekraczanie własnych granic, ciągłe samodoskonalenie się i pracowanie nad sobą może być czymś złym?
Kolejna świetna książka Davida Granna, którą mocno polecam. Przeczytałam ją tuż po „Niezłomnym” Caroline Alexander, co pozwoliło mi uzupełnić informacje o Shackletonie o nowe szczegóły (Grann opisuje też wcześniejsze wyprawy polarnika).
W „Białej ciemności”, tak jak w „Niezłomnym, znajdują się oryginalne fotografie z wypraw Shackletona oraz zdjęcia z ekspedycji Worsleya. Znakomicie uzupełniają tekst, tworząc jednocześnie odrębną opowieść.
Po książkę powinni sięgnąć nie tylko wszyscy miłośnicy opowieści o ekspedycjach polarnych, ale też pasjonaci dobrego reportażu. Grann to wybitna postać w literaturze non-fiction, a „Biała ciemność” tylko to potwierdza.
David Grann, Biała ciemność – sprawdź cenę książki
Wydawnictwo W.A.B., 2021
Czytaj też:
5 najdroższych książek non-fiction