Rosja i Wschód intrygują mnie coraz bardziej. Czytam kolejne książki i oglądam filmy, mimo że pewne grupy znajomych postawiły sobie za cel przekonanie mnie, że to zainteresowanie nie ma żadnego sensu 😉 Poniżej zestawienie 7 reportaży o Rosji, po których znacznie wzrosła moja ochota, by odwiedzić ten kawałek świata.
Wschód ma w sobie coś swojskiego. W Rosji i republikach postsowieckich życie płynie torem, który nam, Polakom, jest dobrze znany. Mówią tak ludzie rozkochani w tym regionach i tak też twierdzą reporterzy. I ja im wierzę, mimo że jeszcze nigdy tam nie byłam. Ale chyba wiem, co mają na myśli i czuję w sobie tę samą nutę.
Poczułam ją już w Wilnie, gdy włóczyłam się bez celu po mieście, które było dla mnie całkiem obce, a w głębi serca przecież swojskie i dobrze znane. Chodzi o serdeczność. Taką rubaszną, życzliwą, ciepłą, której u nas można doświadczyć coraz rzadziej. To ona odróżnia Wschód od Zachodu. I to ona przesądza o wszystkim.
Czytaj:
10 książek o Syberii i GUŁagu, które polecam
Książek o Rosji powstało wiele. Zestawienie 7 najciekawszych naprawdę jest nie lada wyzwaniem. Pokażę wam jednak te, które obwiniam o mój wzrost zainteresowań tym kawałkiem świata.
- Swietłana Aleksijewicz, Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka
Książka, którą przeczytać trzeba i to nie dlatego, że autorka dostała Nobla. Czasy secondhand to opowieść o ludziach, którzy nie chcieli i nie potrafili pogodzić się z upadkiem sowieckiego imperium. To fascynująca podróż przez umysły tych, którym nagle zabrano wszystko, co wpajano im przez dziesięciolecia i pozostawiono samym sobie. Jak odnaleźć się w codzienności, której nie regulują już gwizdki, nawołujące do pracy w fabrykach? Jak sobie radzić z demokracją, która okazała się niewiele lepsza od komunizmu? I jak odzyskać ideę, która kiedyś dawała im siłę do codziennego wstawania z łóżka? Książka niezwykła i w gruncie rzeczy bardzo nam bliska. Ilu rozgoryczonych wolnością Polaków twierdzi, że za PRL- u było lepiej? Co niemiara.
- Jacek Hugo-Bader, Dzienniki kołymskie
Po tym nieszczęsnym Broad Peaku mam problem z Hugo-Baderem. Po cholerę się tam pchał i brał za temat, na którym się nie zna, to ja nie wiem. Jego reportaże o Rosji naprawdę są świetne: żywe, rubaszne, tętniące życiem i emocjami. Można w nich przepaść i zaprzyjaźnić się z nimi na dłużej. Zarówno Dzienniki kołymskie, jak i Biała gorączka porywają czytelników swoją dynamiką i opowieściami o świecie, do których większość z nich nie ma dostępu. W Dziennikach Hugo-Bader opowiada o życiu mieszkańców Kołymy, krainy, kojarzącej nam się jedynie z obozami pracy. Reporter przez miesiąc przemierza to niezbyt przyjazne i gościnne terytorium, spotykając na swojej drodze masę ludzi, całkiem życzliwie do niego nastawionych. Biednych i bardzo biednych, bogatych i tych uwikłanych w jakieś dziwne historie. Przepijając kolejne zdania wódką, próbuje się od nich dowiedzieć, czy można sobie ułożyć życie w tak styranym przez historię regionie. Okazuje się, że ułożyć może nie, ale prześlizgnąć przez nie, a i owszem.
- Ryszard Kapuściński, Imperium
Klasyk, którego w tym zestawieniu nie mogło zabraknąć. Nie powinnam się do tego przyznawać, ale tę książkę czytałam w liceum i nie pamiętam jej tak dokładnie, jakbym tego chciała, muszę więc do niej wrócić. Mamy w niej wszystko: rosyjską duszę, opowieści o przedstawicielach wielu narodów zamieszkujących Czerwonego Olbrzyma, studium multikulturowego państwa i jednocześnie studium upadku tegoż państwa, osobiste refleksje i spostrzeżenia autora z jego dwuletniej podroży po ZSRR. I do tego wszystkiego piękny, plastyczny, sugestywny i żywy język. No cóż, po tej książce człowiek zaczyna marzyć o podróży koleją transsyberyjską i wyprawach do Gruzji, Turkmenistanu, Tadżykistanu i innych postsowieckich republik. Perełka. Właściwie dlaczego nie mam jej na półce?!
- Igor T. Miecik, 14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji
Książka Miecika to zbiór reportaży, które ukazały się na łamach „Polityki”. Powstał z nich wielowymiarowy portret Rosji, tej prawdziwej, biednej, nierozwijającej się, bez perspektyw. Autor opowiada o ludziach, którym nie zostało nic, nawet idea, która w czasach Związku Radzieckiego nadawała ich życiu sens. Temat książki jest ciekawy, ale mam wrażenie, że przerósł autora. Za dużo chciał opisać jednocześnie, przez co czytelnik ma wrażenie, że zapoznaje się z tą Rosją powierzchownie, tak, jakby powiedział jej dzień dobry na przystanku autobusowym, wsiadł i zaraz odjechał. Nie można tego nazwać znajomością i nie można uznać, że książka Miecika jest wyczerpująca. Może ta opinia wynika też z mojej niechęci do takich poszarpanych opowieści: po trochu wszystkiego, czyli do niczego. Ci, którzy jednak są zainteresowani Rosją, powinni po nią sięgnąć, bo być może znajdą w niej nowe tropy, które zachęcą ich do kolejnych poszukiwań. Sprawnie napisana, ale bez nadwyżki. A to przecież jej szukamy w reportażach.
Ta książka mnie zafascynowała. Jej treść idealnie pasuje do mojego charakteru: spakować manatki, włóczyć się po bezdrożach, a później zamknąć w chatce na odludziu i czytać książki – o mój Boże, wspanialeeee! Czytałam ją zimą, gdy za oknem sypał śnieg, a mróz skrzypiał pod nogami. I może dlatego też tak mnie urzekła: dokładnie czułam zimno, z którym walczył autor w chatce nad Bajkałem. Historia jest dość typowa: bogaty Francuz, szukając celu w życiu, postanawia rzucić sobie wyzwanie, uciec od ludzi i zamieszkać w głuszy. Kompletnej. Prawdziwej, w której będzie zdany tylko na siebie. No cóż, kaprys bogacza, który może sobie na to pozwolić. Historia jednak jest ciekawa i ekspresyjna. Poza wyrazistością, ta książka odznacza się też pięknym językiem. I to on mnie tak urzekł, także polecam!
- Tiziano Terzani, Dobranoc, Panie Lenin!
Książki tego autora czytam bez większych wzruszeń, ale lekko, co jest ich zaletą. Mierzi mnie maniera przybysza z innego świata, dziwiącego się i komentującego zwyczajne zachowania Słowian. Mimo wszystko Dobranoc, Panie Lenin! warto przeczytać, bo to kolejne interesujące studium upadku kolosa. Autor przez trzy miesiące podróżował po walącym się ZSRR, przemierzając je od rosyjsko-chińskiego pogranicza po Moskwę i na bieżąco zapisując wydarzenia, których był świadkiem. Dzięki temu otrzymaliśmy zapis, który dziś byłby zapisem online. Trafny, ironiczny, pełen humoru – taki, który się czyta jednym tchem. Terzani ma dobry warsztat i uważne ucho, dzięki czemu Dobranoc, Panie Lenin! czyta się z przyjemnością.
Kiedyś zachwyciłam się tą książką, a gdy sięgnęłam po nią po raz drugi, nie mogłam jej zdzierżyć. To, co w pierwszej chwili mnie urzekło, czyli erudycja autora, w drugiej mnie odrzuciło. Thubronowi nie da się odmówić sugestywności – czytając go, czytelnik ma wrażenie, że towarzyszy mu w przemierzaniu krawędzi ZSRR. I razem z nim zagląda do chat mieszkańców, pije z nimi wódkę, rozmawia, je, szukając rosyjskiego ducha. I to wszystko jest bardzo malownicze i żwawe, urzeka i zachęca do podróżowania, ale… czuć, że tę książkę napisał Brytyjczyk. Dla Brytyjczyków i innych czytelników zachodnich, czyli trochę zbyt bezceremonialnie. Nie wiem, czy też mieliście takie wrażenie? Tak czy inaczej, warto ją przeczytać, bo Syberia jest w niej fascynująca. Namalowana pięknymi, żywymi barwami i okraszona opowieściami, od których nie można się oderwać.
Tak naprawdę to tylko wstęp. Ciekawych książek non-fiction o Rosji jest mnóstwo, bo to bardzo wdzięczny do opisywania kawałek świata. Te 7 reportaży o Rosji stanowi jednak dobrą bazę wypadową do czynienia dalszych poszukiwań. Tradycyjnie proszę o wasze komentarze, kogo wam tu zabrakło 🙂