13 pięter Filipa Springera to książka o tych, dla których dom nie kojarzy się z bezpieczeństwem

13 pięter Fiip Springer

13 pięter Filipa Springera to jeden z najważniejszych reportaży tego roku. Opisuje bowiem problem dotyczący milionów Polaków. Stanowi lustro, w którym może przejrzeć się każdy, kto słowa „dom” nie utożsamia z bezpieczeństwem i stabilizacją.

Co łączy III i II Rzeczpospolitą? Potężny problem mieszkaniowy, który Główny Urząd Statystyczny w Polsce międzywojennej nazwał bez ogródek klęską mieszkaniową. 40 tys. osób bez dachu nad głową w samej Warszawie, baraki dla bezdomnych na Żoliborzu i Annopolu – taki obraz stolicy sprzed II wojny światowej mocno kontrastuje z określeniem „Paryż Północy”. Tej nędzy nie zobaczymy też w filmie „Warszawa 1935”, którego twórcy zrekonstruowali zburzoną w 1944 roku stolicę.

Rozdział poświęcony II Rzeczpospolitej nosi w książce Filipa Springera „13 pięter” tytuł „Lustro”. Czytelnik podczas lektury z łatwością zauważy, że po usunięciu dat i nazwisk śmiało można opisywane problemy zidentyfikować jako współczesne. Pod wieloma względami nic się nie zmieniło. Mało tego, jeżeli bolączki naszego kraju sprzed ponad 75 lat wciąż są aktualne, oznacza to, że na polu społecznym nie nastąpił rozwój. Przynajmniej w kwestii mieszkalnictwa.

13 pięter Filipa Springera: współczesne programy mieszkaniowe pomogły bankom, a nie klientom

Obie Rzeczpospolite łączy przede wszystkim brak skutecznych rozwiązań systemowych. Beneficjentami programów stworzonych z myślą o najuboższych byli bogatsi obywatele. Na 80 mln złotych rozdysponowanych przez Komitet Rozbudowy na przełomie lat 20. i 30., większość przypadła spółdzielniom stworzonym przez zamożnych oficerów, przedsiębiorców czy urzędników wyższego szczebla. Współcześnie pieniądze z programów Rodzina na Swoim i Mieszkanie dla Młodych okazały się potężnymi zastrzykami bezzwrotnej gotówki, która w 30 proc. trafiła do deweloperów, a w 70 proc. do banków.

Springer przypomina nazwiska twórców Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Oddolnej inicjatywy społeczników, których celem było urzeczywistnienie idei szklanych domów. Teodor Toeplitz i Stanisław Tołwiński, współzałożyciele WSM, chcieli wybudować tanie mieszkania dla najuboższych. Było to spore wyzwanie, dlatego pierwsze domy, oddane lokatorom w 1927 r. miały zbyt wysoki czynsz, by zadośćuczynić tej potrzebie. Spółdzielnia miała problemy z uzyskaniem tanich kredytów, bo te przyznawane były przede wszystkim podmiotom prywatnym. W czasach sanacji do głosu doszła również ideologia. Socjalistyczna, a nawet komunistyczna proweniencja spółdzielców była politycznie podejrzana.

Dziś na własność publiczną patrzy się również krzywo. W 2007 r. zlikwidowano Krajowy Fundusz Mieszkaniowy. Od 1995 r. mogły korzystać z niego Towarzystwa Budownictwa Społecznego stawiające mieszkania czynszowe. W myśl zasady, że prywatne jest lepsze, programami RnS i MdM promowano model własnościowy, okupiony wieloletnimi kredytami. Dlaczego?

Własność to jest, proszę pana, wolność. Polacy, wbrew temu co się twierdzi, ciągle nie są pewni wolności, a możliwość posiadania mieszkania w nich to poczucie umacnia. To jest proces społeczny. Dając możliwość kupowania mieszkań, naprawiliśmy błędy poprzednich epok – tłumaczy Springerowi Piotr Styczeń, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury w kolejnych rządach począwszy od ekipy Marcinkiewicza.

13 pięter Filipa Springera: kredyt to powróz. Ale co zrobić, gdy nie ma alternatywy?

13 pięter Filip Springer

Książka 13 pięter to przede wszystkim historia ludzi, którzy marzą o poczuciu bezpieczeństwa. Okazuje się, że sam fakt posiadania dachu nad głową go nie zapewni. Kredyt zaciągnięty na 20, 25 czy 30 lat będzie powrozem, który wcześniej czy później poczuje na szyi każdy kredytobiorca. Jaka jest jednak alternatywa, gdy czynszówek nie ma, a wynajem na wolnym rynku zmusza do częstych przeprowadzek? „Po napisaniu tej książki mam świadomość, że powinienem od polityków domagać się takiej alternatywy. Bo nieposiadanie jej jest nieuczciwe” – powiedział Filip Springer w rozmowie z Katarzyną Stańczyk.

Brak rozwiązań systemowych to jedno. Autor 13 pięter pokazuje też patologię. Pokazuje, jak działają czyściciele kamienic. Przywołuje przypadek Jolanty Brzeskiej, której zwęglone zwłoki znaleziono w lesie kabackim. Lokatorka walczyła z nowymi właścicielami o prawo do mieszkania w miejscu, w którym spędziła wiele lat. Sprawców morderstwa nigdy nie wykryto.

Filip Springer opisuje w swojej książce problem dotyczący milionów Polaków. To zagadnienie tak spowszedniało, że prawie o nim się nie mówi. Temat odżył na chwilę podczas ostatniego „kryzysu frankowego”. Teraz pojawia się wyłącznie w kontekście kampanii wyborczej.

Książka 13 pięter po raz kolejny otwiera dyskusję o rynku mieszkaniowym w Polsce. Tym razem nie jest to jednak dyskusja akademicka, oparta na statystykach. Stoją za nią historie bohaterów reportażu. Nie są to ludzie wyjątkowi, podobnie jak wyjątkowe nie są okoliczności. Reportażysta musiał odnaleźć się w oczywistości. Nie strzelano do niego. Poza przypadkiem wspomnianej Jolanty Brzeskiej nie opisywał morderstw, masakr czy wojny. Zmierzył się z próbą zawarcia na kartach książki zjawiska tak powszechnego, że pozornie nudnego.

„Ja piszę książki z egoistycznych pobudek. Z własnej ciekawości, irytacji, złości. Ale nie mam ambicji wywołania żadnej dyskusji czy debaty i teraz też jej nie miałem” – mówił we wspomnianym wywiadzie. Na szczęście wbrew ambicji autora 13 pięter dyskusję rozpoczęło. Nikt się nie łudzi co prawda, że książka obudzi polityków z letargu i dokończony zostanie którykolwiek z programów mieszkaniowych, rozpoczętych na przestrzeni lat. Ważne jednak jest to, że potężny społeczny problem doczekał się dzieła, po które może sięgnąć każdy, choćby tylko w celach terapeutycznych, by poczuć, że nie jest sam.

13 pięter to chyba najważniejszy reportaż tego roku. Istotny, bo do bólu prawdziwy. To lustro, w którym mogą się przejrzeć wszyscy ci, którym słowo „dom” nie kojarzy się z bezpieczeństwem.