Reportaże wojenne to tak szeroka kategoria, że można by stworzyć zestawienia kilkudziesięciu świetnych książek na ten temat. Wybrałam 10 tytułów, o których często myślę i równie często do nich wracam. O niektórych z nich już pisałam, ale to tylko świadczy o tym, że są znakomite 😉 Polecam wam 10 reportaży wojennych, których nie wypada nie znać i tradycyjnie czekam na wasze podpowiedzi, co byście dodali do tej listy!
Kocham soboty i ich nienawidzę. Zawsze po przebudzeniu wyciągam się z radością i myślę sobie, że wreszcie nadszedł ten dzień: będę mogła w spokoju ułożyć się na kanapie z kubkiem kawy z cynamonem i cały dzień czytać. Przewracać kolejne strony, przejrzeć dobre artykuły w sieci i ruszać się tylko po to, by dolewać sobie kawy, od czasu do czasu zamieniając ją na herbatę z cytryną. Ale gdzie tam! Od razu po śniadaniu wszystkie plany biorą w łeb: bo dom wrzeszczy, domagając się sprzątania, kot miauczy, wyłudzając łiskasa i godziny głaskania, a liście szurają na podwórku, czekając na zagrabianie. To trzeba przetrzeć, tamto odkurzyć, tu coś umyć, tam nastawić, tu doczyścić, tam dofroterować i bach, nagle na zewnątrz robi się mrok, a ja padnięta siadam na kanapie i zastanawiam się, jak to do licha się stało. Sobota mi uciekła przez palce. Znowu. Ja pierniczę.
Dlatego teraz rzucam te wszystkie szmatki w cholerę i siadam do komputera. Stawiam na stole kubek tej wymarzonej kawy z cynamonem i zabieram się do opowiadania wam o reportażach wojennych, które stoją na moich półkach i które głęboko zapadły mi w pamięci.
- Swietłana Aleksijewicz, Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy – właściwie to z samych książek Swietłany można by stworzyć pół tego zestawienia. Wybrałam jednak tę pozycję białoruskiej pisarki, bo o niej jeszcze wam nie pisałam. Bardzo lubię książki Aleksijewicz, aczkolwiek zgadzam się z tym, co ostatnio napisał na ich temat Mariusz Szczygieł: szkoda że reporterka nie przykłada uwagi do formy. Nie jest to jednak jakaś ogromna wada jej pisania, treść tam robi wszystko. Często podczytuję Swietłanę i wam również ją polecam (po raz kolejny). Ostatni świadkowie to książka, w której noblistka oddaje głos tym, którzy na co dzień tego głosu nie mają. Dzieciom. Radzieckim dzieciom – białoruskim, rumuńskim, tatarskim, kozackim, cygańskim – które przeżyły Wielką Wojnę Ojczyźnianą. Do tej pory nikt się nie interesował ani tym, jak pokierowała ona ich losami, ani tym, czy wywarła na nich jakąś traumę. Były częścią masy ludzkiej, która musiała sobie jakoś poradzić ze wszystkimi okropnościami, które przeżyła. Swietłana Aleksijewicz zabiera ich w podróż w czasie, wyłuskując z pamięci to, o czym nie zawsze chcieli pamiętać. Ale poświęca im również czas i ich słucha. A to wielu z nich było bardzo potrzebne.
- Barbara Demick, W oblężeniu. Życie pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy – swego czasu wojna w Jugosławii bardzo mnie interesowała, przeczytałam więc sporo książek na ten temat. To jedna z lepszych, o ile można tak ocenić książkę traktującą o wojnie. Barbara Demick opowiada o codziennym życiu mieszkańców Sarajewa, których zaskoczyła wojna. Bohaterami jej książki są mieszkańcy domów przy ulicy Logavina. Wygodnych i całkiem nieźle urządzonych domów, w których pod koniec lat 90. stały w kuchniach kuchenki mikrofalowe, a na blatach leżały stosy owoców. Mieszkańcy spotykali się w kawiarniach, latem odpoczywali nad morzem, zimą szaleli na nartach. I nagle z dnia na dzień musieli zejść do piwnic. Nie mieli żywności, wody ani prądu, wychodząc z piwnicy na górę, do domu, modlili się, by przez okno nie dosięgła ich ręka snajpera. Wielu zginęło w ten sposób. Wyprawy po chleb były kuszeniem losu i śmiertelnym niebezpieczeństwem. Gdy wojenny taniec dobiegł końca, rodzice musieli tłumaczyć dzieciom, urodzonym tuż przed wojną, czym są ananasy i pomarańcze. Wstrząsająca książka, która pozwala zrozumieć, czym z perspektywy cywilów była wojna w Jugosławii.
- Slavenka Drakulic, Oni nie skrzywdziliby nawet muchy – ta książka zwaliła mnie z nóg. Dosłownie. Chorwacka pisarka niemal pół roku spędziła na sali sądowej w Hadze, obserwując procesy zbrodniarzy wojennych oskarżonych o ludobójstwo. Wysłuchując zeznań Radko Mladica, Radovana Karadżica, Slobodana Miloszevica, innych generałów i osób odpowiedzialnych za tę niemieszczącą się w głowie gehennę, starała się zrozumieć, dlaczego pół wieku po doświadczeniach II wojnie światowej ludzie ponownie pobudowali obozy koncentracyjne i podzielili się na lepszych i gorszych. Ludzi i podludzi. Wnioski są niewesołe. Kata można stworzyć wszędzie. W każdym państwie, w każdej warstwie społecznej i w każdej chwili. Wystarczy wręczyć broń człowiekowi, który do tej pory zbyt wiele nie znaczył. Nie osiągnął nic spektakularnego w życiu, nie miał dobrej pracy albo perspektyw na lepsze jutro. Dać mu władzę i powiedzieć, że teraz to on decyduje o cudzym życiu. Czy będzie miał skrupuły? Żadnych. Slavenka Drakulic próbuje również dowiedzieć się od zbrodniarzy wojennych, po co była im ta wojna. Nie uzyskuje jednak odpowiedzi. Słyszy za to kpiny i żarty. Ludobójstwo 200 tysięcy ludzi było zabawą.
- Wojciech Jagielski, Dobre miejsce do umierania – po jednej stronie Turcja, po drugiej Rosja. A w środku tygiel. Kocioł gruzińsko-czeczeńsko-azersko-ormiański. Kaukaz ma wiele barw i odcieni, przybyszowi z zewnątrz trudno się zorientować w skomplikowanych relacjach zamieszkujących to terytorium narodów. I w konfliktach, których na tym terenie było mnóstwo. Wojciech Jagielski, opowiadając o transformacji zakaukaskich republik, próbuje wytłumaczyć czytelnikowi, z jakich przyczyn po rozpadzie Związku Radzieckiego sąsiedzi z dnia na dzień sięgnęli po broń. Nie jest to zadanie łatwe – nawet mieszkańcy Kaukazu nie wiedzą do końca, dlaczego wybuchały u nich kolejne wojny i kto miał w nich interes. Znakomity reportaż, choć trudny ze względu na zróżnicowanie etniczne Kaukazu. Można się pogubić w tej książce, ale zdecydowanie warto ją przeczytać. Gdybym tworzyła to zestawienie za kilka tygodni, to pewnie wstawiłabym w to miejsce Wszystkie wojny Lary. Kupiłam już tę książkę i z wielką niecierpliwością czekam na przesyłkę 🙂
- Zbigniew Pawlak, Wojciech A. Wlazło, Biesłan. Pęknięte miasto – kolejna pozycja o Kaukazie. Niezwykła książka, o której niestety było cicho w mediach (czego nie rozumiem). W 10. rocznicę zamachu na szkołę w Biesłanie autorzy wydali pozycję, traktującą nie tylko o zamachu, ale przede wszystkim o o tym, jak z tą tragedią poradzili sobie mieszkańcy. A wielu sobie nie poradziło. Czy można pogodzić się z myślą, że nie uratowało się własnego dziecka? Lub dzieci? Że znajdując się kilkaset metrów od nich, można było bezradnie obserwować, jak umierają? Mimo że 1 września 2004 roku o Biesłanie mówił cały świat, osetyjskie rodziny zostały ze swoim cierpieniem same. Pawlak i Wlazło spotkali się z nimi po raz kolejny (Zbigniew Pawlak był w Biesłanie już kilka dni po zamachu), weszli do ich domów, zajrzeli do ich życia i do ich dusz. Wysłuchali ich historii. I przekazali je dalej, licząc, że może kogoś zainteresują. Mimo że ta książka jest trudna emocjonalnie, jak wszystkie reportaże wojenne, czyta się ją jednym tchem. I znakomicie wyjaśnia podłoże konfliktów na Kaukazie.
- Krzysztof Miller, 13 wojen i jedna. Prawdziwa historia reportera wojennego – pisałam wam już o tej książce. Zamieszczam ją tutaj, bo choć nie wyróżnia się formą ani językiem, to nokautuje treścią. To prosta, męska i niezwykle barwna opowieść jednego z najlepszych polskich fotografów wojennych, z której możemy dowiedzieć się, jak w rzeczywistości wygląda zawód reportera wojennego. Jaką rolę odgrywa w nim szczęście, a jaką rozum? Co kieruje człowiekiem, który odczuwa nieustanny impuls do narażania własnego życia? Krzysztof Miller na własne oczy oglądał największe konflikty ostatnich lat. Był w Afganistanie i w Kongo, fotografował wojnę w Gruzji i w Czeczenii, obserwował rewolucję w Rumunii. Balansował na krawędzi. Miał szczęście, że przeżył. Wiele razy. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy chcieliby dowiedzieć się, na czym tak naprawdę polega praca reportera wojennego. I jak wielką cenę się za nią płaci.
- Ryszard Kapuściński, Wojna futbolowa – książka cesarza reportażu o kilkudniowej wojnie, jaka wybuchła w 1969 roku między Hondurasem z Salwadorem w wyniku… przegranego meczu piłkarskiego. Rzecz jasna, sam mecz nie był główną przyczyną, ale kroplą, która przelała czarę. Wrogość między państwami istniała już wcześniej, trzeba było tylko iskry, która doprowadzi do wybuchu konfliktu. Kapuściński z właściwą sobie lekkością i erudycją zabiera czytelnika do Trzeciego Świata, opowiadając nie tylko o samej wojnie futbolowej, ale również o wydarzeniach z Kongo, Nigerii czy Kenii. Warto znaleźć czas i odświeżyć sobie bądź nadrobić brakujące książki Kapuścińskiego. Sama mam taki zamiar! Marzę o zakupie kolekcji 🙂
- Wojciech Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć – od kilku lat uważam Tochmana za najwybitniejszego polskiego reportera i nic się w tej kwestii nie zmienia. To od niego zaczęła się moja przygoda z literaturą faktu i to jego książki odpowiadają za wszystko, co się później wydarzyło. Wojciech Tochman jest wirtuozem grania na emocjach czytelnika. Rani słowami, wbija je w serce i w mózg, a później wyciąga, wkładając w ranę jeszcze mocniejsze ostrza. Dzisiaj narysujemy śmierć to jego najtrudniejsza książka. Tak krwawa i pełna cierpienia, że ciężko się ją czyta, a jednocześnie nie sposób się od niej oderwać. Głupio nawet pisać, że warto ją przeczytać. Wystarczy, że powiem, że obudzona w środku nocy mogę wyrecytować, czym się różnią od siebie plemiona Hutu i Tutsi. Znakomita rzecz, nie można jej nie znać.
- Wojciech Tochman, Jakbyś kamień jadła – nie tylko moje umiłowanie do Tochmana jest przyczyną umieszczenia tutaj drugiej jego pozycji. Ta książka po prostu jest wybitna. Czytałam ją trzy razy i za każdym odkrywałam w niej coś nowego. Jak każdy dobry reportaż, tak i ten składa się z kilku warstw. Pierwszą jest opowieść o pracy antropolog dr Ewy Klonowski, zajmującej się ekshumacjami ofiar wojny w Jugosławii. Drugą jest sam konflikt. A trzecią opowieść o kobietach, szukających szczątków swoich mężów i dzieci i o tym, jak głęboką potrzebą każdego człowieka jest pochówek. Poruszająca, niesamowita książka, którą trzeba czytać i którą trzeba polecać.
- Anna Wojtacha, Kruchy lód. Dziennikarze na wojnie – tę książkę najlepiej jest czytać po lub przed pozycją Krzysztofa Millera. Anna Wojtacha, dziennikarka wszystkich ważnych polskich stacji telewizyjnych (pracowała w TVP Info, TVN24, Polsat News) opowiada o pracy reportera wojennego z pozycji kobiety. Mało jest kobiet w tym zawodzie, dlatego jej książka ma ogromną wartość. I jest niesamowicie wciągająca! Kilka lat temu pochłonęłam ją w dwa wieczory i do tej pory ją dobrze pamiętam. Wojtacha opowiada nam o swoich wyjazdach do Gruzji, Afganistanu czy Serbii (jak Miller), ale również o Bangkoku czy Indiach. O tym, co sprawiało, że choć czuła ogromny lęk przed śmiercią, to nie potrafiła zrezygnować z kolejnych wyjazdów. Warto też wspomnieć, że Wojtacha pisze wprost o relacjach panujących między dziennikarzami głównych stacji telewizyjnych i o tym, jakie mieli sposoby, by nakłaniać swoich przełożonych do finansowania następnych wypraw 😉 Warta przeczytania!
To zestawienie jest rzecz jasna, całkowicie subiektywne. Mogłabym dodać do niego drugie tyle tytułów, ale moim celem nie było stworzenie zestawienia wszystkich reportaży wojennych, a jedynie podpowiedzi dla tych, którzy chcieliby coś przeczytać na ten temat, a nie wiedzą po co sięgnąć. Ciekawa jestem na ile moje wybory pokrywają się z waszymi. Jakie tytuły byście zamieścili w takim top 10? Który reportaż wojenny zapadł wam głęboko w pamięć?